środa, 31 sierpnia 2011

Droga duchowa


Prawda jest jedna, kłamstwo ma nieskończoną liczbę postaci. Dobro jest proste, logiczne i zrozumiałe, zło jest przewrotne, komplikuje to co proste, zaciemnia prawdę, podszywa się pod dobro, tworzy fałszywe obrazy, złudzenia, pociąga i mami człowieka jego zmysłami. Kłamstwo jest nierozerwalną częścią naszego świata. Jak poruszać się w tym świecie, aby nie zboczyć z właściwie obranej ścieżki? Jak rozpoznać, że zbłądziliśmy i powrócić na szlak? Są znaki, które wyznaczają szlak prowadzący do Boga. Ich należy wypatrywać. Zanim o nich napiszę, muszę uprzedzić uczciwie: droga ta jest twarda, żeby nie powiedzieć mordercza. "Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!" (Mt 7,13-14). Z niej nie ma odwrotu. "Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego." (Łk 9,62). Kto zawróci, upadnie o wiele niżej niż przed wejściem na ścieżkę. Podobnie jest w górach, lepiej zejść ze szlaku od razu niż będąc wysoko, ponieważ z wysoka upadek będzie wielki. Jeśli zdecydujesz się jednak wejść na ten szlak, pamiętaj, że będziesz miał trzech wrogów: Twoją naturę, ułudę świata i szatana.
I Przeciw światu:
"Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem." (Łk 14,33)
"Kto umrze dla wszystkiego, znajdzie życie we wszystkim." (Słowa światła i miłości - św. Jan od Krzyża)
"Świat jest nieprzyjacielem mniej trudnym do zwyciężenia." (Przestrogi - św. Jan od Krzyża)
Weszliśmy na ten świat z niczym i z niczym z niego wyjdziemy. Wynurzamy się z głębin niebytu jak ryba z wody, spoglądamy na piękny świat podziwiając go w zdumieniu aby potem zanurkować w czekającą nas otchłań niebytu. Przynajmniej tak nam się wydaje. Po co więc przyszliśmy skoro nie jest to nasze docelowe miejsce? Przyszliśmy aby wejść na szlak doskonałości. "Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski." (Mt 5,48).
Pierwsza przestroga: Miłować wszystkich.
"Pierwsza przestroga polega na tym, byś wszystkich zarówno miłował i o wszystkich zarówno starał się zapomnieć, czy to są krewni, czy nie i abyś oderwał swe serce tak od jednych, jak i od drugich; pod pewnym jednak względem bardziej jeszcze od krewnych niż od innych, z obawy, by ciało i krew nie ożywiały się wraz z miłością naturalną, zawsze wielką pomiędzy krewnymi i którą też zawsze należy powściągać, jeśli chcemy osiągnąć doskonałość duchową. Uważaj więc ich wszystkich za obcych; lepiej im się wtedy przysłużysz, niż gdybyś darzył ich uczuciem, któreś całkowicie winien Bogu. ..." (Przestrogi - św. Jan od Krzyża)
"Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien." (Mt 10,37)
"Jeśliby ktoś mówił: "Miłuję Boga", a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi." (1J 4,20).
Miłować wszystkich równo, nie dlatego, że wszyscy są ci bliscy, ale dlatego, że wszyscy są ludźmi na obraz i podobieństwo Boże. Miłować ich tak jak deszcz padający na dobrych i złych, jak słońce świecące na dobrych i złych. Miłować prawdziwie, to troszczyć się o ich dobro, o ich zbawienie. Wszystko inne jest ułudą. Lepiej jest skarcić bliźniego, nawet jeśli obrazi się śmiertelnie na ciebie, aby wytrącić go z samozadowolenia, niż klepać go po ramieniu i obserwować jak stacza się po równi pochyłej. Miłość nie zawsze jest przyjemna. Może być brutalna. "Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się!" (Ap 3,19).
Druga przestroga: Wzgardzić posiadaniem.
"Druga przestroga przeciw światu odnosi się do dóbr doczesnych. Dla całkowitego uwolnienia się od szkód, i dla poskromienia tego rodzaju nadmiernych pożądań musisz wzgardzić wszelkim posiadaniem i nie troszczyć się zupełnie o nic: ani o pożywienie, ani o ubranie, ani o żadną rzecz stworzoną, ani o jutro, lecz cale swe staranie zwrócić ku innym, wyższym rzeczom, to jest: szukać Królestwa Bożego, czyli nie obrażać w niczym Boga, a to wszystko, jak Pan nasz zapewnia, będzie nam przydane" (Mt 6, 33). Nie może bowiem zapomnieć o tobie Ten, który ma staranie o zwierzętach. W ten sposób osiągniesz uciszenie i spokój w zmysłach." (Przestrogi - św. Jan od Krzyża)
Człowiek ma być panem rzeczy a nie ich niewolnikiem. Kto wiele posiada, o wiele będzie się troszczył. Nie znaczy to jednak, że biedak zawsze jest bez pożądań a bogaty zawsze pełny pożądań. Bogaty może być panem bogactwa zawsze gotowy na ich utratę, a biedny niewolnikiem bogactwa, zawsze patrzący pożądliwym wzrokiem na dobra doczesne. W każdym przypadku te dobra w połączeniu z pożądliwością oddalają od świata duchowego. "Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie." (Mt 6,24).
Trzecia przestroga: Nie myśleć i nie mówić o innych.
"... Choćbyś żył bowiem między aniołami, gdy zaczniesz się im przyglądać, wiele rzeczy będzie cię raziło, ponieważ nie możesz zrozumieć ich istoty. Masz tego przykład na żonie Lota (Rdz 19, 26), która przerażona karą sodomczyków, odwróciła się, by zobaczyć, co się dzieje, i Bóg ją za to ukarał, zmieniając ją w słup soli. Stąd widzisz, że gdyby ci przyszło żyć między szatanami, Bóg żąda, byś nie zwracał uwagi na ich sprawy, lecz odwrócił się od nich całkowicie, a starał się jedynie zachować swą duszę czystą i całkowicie oddaną Bogu, nie pozwalając, by przeszkodziła ci jakaś myśl o tym czy owym. …" (Przestrogi - św. Jan od Krzyża)
"Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?" (Mt 7,3)
Ta przestroga pomaga żyć pośród innych i osiągnąć pokój duszy. Interesowanie się innymi wcześniej czy później zawsze prowadzi do ich osądzenia choćby tylko w myśli pod pozorem dobra. Możesz być nawet tego nieświadomy. Jest tyle różnych zachowań ludzkich, które nas dziwią, denerwują, powodują odrazę. I cóż możemy o nich powiedzieć? Skrytykować je? Osądzić? Nigdy nie poznamy ich serc, ich przeszłości i okoliczności w jakich przyszło im żyć. Zostawmy ich. Każdego będą sądzić jego własne czyny.
II Przeciw szatanowi
"Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: "Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon". Na to odrzekł mu Jezus: "Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz"." (Mt 4,8-10)
"Szatan jest bardzo trudny do rozpoznania" (Przestrogi - św. Jan od Krzyża)
"Należy tu zauważyć, że spośród wielu podstępów, jakich szatan używa, by zwieść ludzi duchowych, ten bywa najczęstszy, że nie kusi wprost do złego, ale usiłuje wprowadzić ich w błąd pozorem dobra, ponieważ wie, że za jawnym złem nie pójdą tak łatwo." (Przestrogi - św. Jan od Krzyża)
Pierwsza przestroga: Wyrzec się samowoli
"Pierwsza więc przestroga jest ta, byś nigdy, poza tym, do czego jesteś obowiązany, nie podejmował bez nakazu posłuszeństwa żadnej czynności, choćby ci się dobrą i pełną miłości zdawała, czy to dla siebie, czy to dla innych osób w domu lub poza nim. Zyskasz w ten sposób zasługi i bezpieczeństwo. Wyrzecz się własności, a uwolnisz się od szatana i od szkód, o których nie wiesz, ale z których w swoim czasie Bóg zażąda od ciebie rachunku. Jeśli tego nie zachowasz, tak w małych jak i w wielkich rzeczach, niechybnie mniej lub więcej oszuka cię szatan, choćbyś z całą pewnością sądził, że dobrze postępujesz. I choćby tu nie było większej szkody niż tylko to, że nie we wszystkim kierujesz się posłuszeństwem, już by to był błąd karygodny, bo milsze Bogu posłuszeństwo niż ofiary (1 Sm 15, 22). …" (Przestrogi - św. Jan od Krzyża)
"Pogrążyłam się w modlitwie i odprawiłam pokutę, wtem nagle ujrzałam Pana, który mi rzekł: - córko Moja, wiedz, że większą chwałę oddajesz Mi przez jeden akt posłuszeństwa, niżeli przez długie modlitwy i umartwienia. O, jak dobrze jest żyć pod posłuszeństwem. żyć w świadomości, że wszystko co czynię jest miłe Bogu."(Dz 894)
Święta Faustyna przedkładała posłuszeństwo przełożonych nad słowa samego Jezusa, który zawsze potwierdzał swoje objawienia ustami spowiedników. Brak posłuszeństwa jest cechą szatańską. Szatan jako pierwszy wypowiedział posłuszeństwo Bogu. Człowiek za namową Złego, również złamał zakaz. Od tego czasu obserwujemy wciąż nowe rozłamy we wspólnotach ludzkich. Każdy podział chrześcijan ma swe korzenie w złu, w pysze ludzkiej i w chęci dominacji.
Druga przestroga: Nadprzyrodzone posłuszeństwo.
"...Strzeż się więc usilnie, abyś nie zwracał uwagi na jego (przełożonego) usposobienie, przymioty, wartość moralną, ani na jego sposób postępowania, przez to bowiem narażasz się na tę wielką szkodę, że posłuszeństwo nadprzyrodzone zmieniasz na czysto ludzkie i będziesz się kierował tym, co widzisz w twoim przełożonym, a nie chęcią podobania się Bogu, którego widzieć nie możesz, a któremu w osobie przełożonego masz służyć. Posłuszeństwo twoje będzie wtenczas próżne i tym mniej zasługujące, im bardziej ujemne strony przełożonego będą cię razić, a dodatnie pociągać. ..." (Przestrogi - św. Jan od Krzyża)
Św. Jan od Krzyża radzi traktować słowa przełożonych jak słowa samego Boga. Należy tu pamiętać, że przestrogi te były kierowane do osób zakonnych. Niemniej mają swoją wartość również w życiu świeckim. Przełożony (kierownik duchowy, rodzic, spowiednik) jest jako człowiek równy swoim podwładnym, jednak jego funkcja została mu dana z góry. Tak więc należy mu się szacunek i o ile nie odwrócił się od Boga – posłuszeństwo bez względu na jego naturalne wady i niedoskonałości. Tą drogą ustrzeżemy się przed zakusami Złego do szemrania, kwestionowania, podważania, podjudzania itp. Nasza droga będzie drogą uniżenia i pokory.
Trzecia przestroga: Zwyciężyć pychę.
"Trzecia przestroga zmierza wprost przeciw szatanowi. Polega ona na tym, byś się starał z całego serca upokarzać w słowach i czynach, ciesząc się z dobra innych, jakby ze swego własnego, pragnąc serdecznie, aby we wszystkim innych nad ciebie przenoszono; tym bowiem sposobem zwyciężysz zło dobrem, odrzucisz daleko szatana i posiądziesz wesele ducha." (Przestrogi - św. Jan od Krzyża)
"On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi" (Flp 2,6)
Jedynie droga uniżenia poprowadzi nas w prawdzie. Jest to właściwa droga człowieka – istoty nieskończenie słabszej od Boga. Jest to zwycięstwo nad Szatanem, który chciał być na równi z Bogiem.
III Przeciw samemu sobie i podstępom zmysłowości
"Ciało zaś jest najbardziej uparte ze wszystkich: jego ataki trwają tak długo, jak długo żyje stary człowiek."(Przestrogi - św. Jan od Krzyża)
Pierwsza przestroga: Uległość w doświadczeniach.
"Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie." (Ga 5,22-23)
"Jedni mają cię ćwiczyć słowami, drudzy uczynkami swymi, inni znowu myślami przeciwko tobie, a ty masz być uległy temu ich działaniu, tak jak figura, którą też jeden rzeźbi, drugi maluje, a trzeci wyzłaca. …" (Przestrogi - św. Jan od Krzyża)
Gdy natura protestuje, a wręcz krzyczy, żeby odpłacić za krzywdy, uświęcona wola prowadzi duszę przez pustynię oschłości, umacnia ją i utwierdza w cnotach. Dusza nabiera siły, która zwycięży swoim dobrem każde zło.
Druga przestroga: Zwyciężyć upodobania.
"Druga przestroga jest ta, abyś nigdy nie zaniedbał żadnej pracy dlatego, że nie znajdujesz w niej smaku lub upodobania, jeżeli służba Boża wymaga, byś ją wykonał. Nie czyń też żadnej rzeczy dla samego tylko smaku i upodobania, jakie ona ci sprawia, lecz, jeśli spełnić ją trzeba, uczyń to z takim oderwaniem, jakby ci była niemiła. Bez tego bowiem nie zdołasz nabyć wytrwałości i zwyciężyć swojej słabości." (Przestrogi - św. Jan od Krzyża)
Wykonanie pracy dlatego, że należało ją wykonać daję prawdziwą zasługę. Nie ma w niej miłości własnej, fałszywej cząstki, która sprowadza nas na bezdroże własnych upodobań. Jest tylko czysta intencja i czysty czyn.
Trzecia przestroga: Trud i umartwienie.
"Trzecia przestroga jest, aby człowiek duchowy nie szukał nigdy smaku i przyjemności w swoich ćwiczeniach i nie spełniał ich dla tego smaku, jaki w nich znajduje, jak również, by nie unikał tych ćwiczeń dla goryczy i niesmaku, jakie mogą mu one sprawić. Owszem, winien je podejmować i szukać w nich zawsze trudu i umartwienia. W ten sposób ujarzmia swoją zmysłowość - nie ma bowiem innego sposobu, by wyzbyć się miłości własnej i nabyć miłości Bożej." (Przestrogi - św. Jan od Krzyża)
"Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je." (Mt 10,38-39)
Ta przestroga prowadzi nas bezpośrednio do ascezy. Jest to zadanie śmierci przyjemnościom i smakom. Wielką wartość ma ona w dzisiejszym świecie zdominowanym hedonistycznymi zachciankami. Bóg dostrzeże trud ascezy umartwiającej się duszy i po okresie pustyni da jej łaski o wiele wspanialsze niż marność ziemskich przyjemności.
Jeśli po przeczytaniu powyższego naszły Cię wątpliwości, to wiedz, że jest to droga nie tylko dla świętych. Możesz ją pokonać, ale nie własnymi siłami. Może to sprawić moc miłości. Pisze o tym święty:
"Dla zwyciężenia bowiem wszystkich pożądań i wyzbycia się upodobania we wszystkich rzeczach, do których miłość i skłonność uczuciowa zapala wolę, by się nimi radowała, trzeba było większego ognia, rodzącego się z innej, większej miłości. Tą miłością jest jej Umiłowany. W Nim złożywszy upodobanie i z Niego czerpiąc siłę, będzie miała dość mocy i wytrwałości, by z łatwością porzucić wszystko inne. Aby mieć siłę do zwyciężenia pożądliwości zmysłowych, nie tylko trzeba mieć miłość do Oblubieńca, lecz trzeba być tą miłością rozpalonym i to wśród udręk." (Droga na Górę Karmel, rozdz. 14 - św. Jan od Krzyża)
Chciałbym Cię w tym miejscu zaprosić do podążenia mało uczęszczaną ścieżką. Obojętnie ile masz lat i w jakim powołaniu żyjesz, możesz stać się znakiem sprzeciwu wobec świata, który idzie na zatracenie. Możesz przyjąć Jezusa za Pana swojego życia i pójść za nim korzystając z nauki świętych takich jak św. Jan od Krzyża. Nie bój się trudów – Bóg cię umocni, nie żałuj tego co musisz zostawić – otrzymasz o wiele więcej. Staniesz się zupełnie wolną i szczęśliwą istotą, a prawdziwa nagroda czeka Cię po przejściu na drugą stronę.

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Droga św. Jana od Krzyża


"Nie znajdziesz tego, czego pragniesz i pożądasz, ani na swej drodze, ani w wysokiej kontemplacji, lecz w głębokiej pokorze i uległości serca." (Słowa światła i miłości)
Droga na górę Karmel
Góra Karmel – czyli góra doskonałości. Są trzy drogi, którymi człowiek podąża, ale tylko jedna z nich wiedzie na szczyt tej góry. Jest to droga totalnego ogołocenia, zaparcia się siebie.
Pierwsza droga to droga ducha niedoskonałego dóbr ziemskich. Na tej drodze spotyka nas: posiadanie, radość, wiedza, pociecha, odpoczynek. Tą drogą idą ludzie, którzy ulegli urokowi świata. Mimo że realizują oni dobro, to jest to dobro ziemskie.
"kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem." (Łk 14,33)
Druga droga to droga ducha niedoskonałego dóbr niebieskich. Na tej drodze spotyka nas: chwała, radość, wiedza, pociecha, spoczynek. Tą drogą idą ludzie, którzy pragną duchowej doskonałości, ale zabrnęli w ślepą uliczkę swoich duchowych pragnień na wzór pragnień ziemskich.
"Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie." (Mt 7,21)
Trzecia droga to droga ducha doskonałego. Na tej drodze nie spotyka nas nic, ponieważ idą nią ludzie, którzy zapomnieli o sobie, a widzą tylko wolę Bożą.
"Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!" (Łk 9,23)
Św. Jan daje takie wskazówki co do trzeciej drogi:
By dojść do smakowania wszystkiego, nie chciej smakować czegoś w niczym.
By dojść do posiadania wszystkiego, nie chciej posiadać czegoś w niczym.
By dojść do tego, byś był wszystkim, nie chciej być czymś w niczym.
By dojść do poznania wszystkiego, nie chciej poznawać czegoś w niczym.
By dojść do tego, w czym nie masz upodobania, musisz iść przez to, w czym nie masz upodobania.
By dojść do tego, czego nie poznajesz, musisz iść przez to, czego nie poznajesz.
By dojść do tego, czego nie posiadasz, musisz iść przez to, czego nie posiadasz.
By dojść do tego, czym nie jesteś, musisz iść przez to, czym nie jesteś.
Gdy zatrzymasz się nad czymś, przestajesz dążyć do wszystkiego.
Albowiem by dojść całkowicie do wszystkiego, musisz zaprzeć się siebie całkowicie we wszystkim.
A gdy dojdziesz do posiadania wszystkiego, masz to posiadać, nie pragnąc niczego.
Bo jeśli chcesz mieć coś we wszystkim, nie posiądziesz w Bogu twojego czystego skarbu.
W takim ogołoceniu duch znajdzie swój pokój i odpocznienie. Ponieważ nie ubiega się za niczym, nic go nie będzie męczyło w drodze wzwyż i nic nie będzie go pociągało w dół, będzie bowiem w samym środku swej pokory. (Droga na górę Karmel ks. I rozdz. 13)
Na tej drodze musimy pokonać czterech przeciwników: radość, nadzieja, lęk i ból. Są to ziemskie namiętności, które odbierają pokój serca. (Nadziei nie mylić z cnotą Boską). Aby to osiągnąć usiłuj skłaniać się:
nie ku temu co łatwiejsze, lecz ku temu co trudniejsze;
nie do tego co przyjemniejsze, lecz do tego co nieprzyjemne;
nie do tego co smakowitsze, lecz do tego co niesmaczne;
nie do tego co daje spoczynek, lecz do tego co wymaga trudu;
nie do tego co daje pociechę, lecz do tego co nie jest pociechą;
nie do tego co większe, lecz do tego co mniejsze;
nie do tego co wzniosłe i cenne, lecz do tego co niskie i wzgardzone;
nie do tego aby pragnąć czegoś, lecz do tego by nie pragnąć niczego, nie szukając tego co lepsze wśród rzeczy stworzonych, ale tego co gorsze.
Pragnij z miłości dla Chrystusa dojść do zupełnego ogołocenia, ubóstwa i oderwania się od wszystkiego, co jest na świecie. (Droga na górę Karmel ks. I rozdz. 13)
Są trzy pożądliwości, które są źródłem wszelkich innych: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu, pycha żywota. O nich mówi święty Jan Ewangelista:
"Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia nie pochodzi od Ojca, lecz od świata." (1J 2,16)
Aby wejść w ciemną noc zmysłów potrzeba:
Po pierwsze, usiłować upokarzać się w czynach i pragnąć, by inni nas upokarzali [i to jest przeciw pożądliwości ciała].
Po drugie, upokarzać się w słowach i pragnąć, by inni z nami to czynili [i to jest przeciw pożądliwości oczu].
Po trzecie, upokarzać się w myślach i pragnąć, by inni tak o nas myśleli [i to jest przeciw pysze żywota]. (Droga na górę Karmel ks. I rozdz. 13)
Pożądliwości te mają swój początek w trzech wrogach człowieka: ciało, świat i szatan. Jezus pokonał szatana na pustyni odrzucając tych trzech wrogów:
Pożądliwość ciała:
"Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: "Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem". Lecz On mu odparł: "Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych"." (Mt 4 3-4)
Pożądliwość oczu:
"Wtedy wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na narożniku świątyni i rzekł Mu: "Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, jest przecież napisane: Aniołom swoim rozkaże o tobie, a na rękach nosić cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień". Odrzekł mu Jezus: "Ale jest napisane także: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego"." (Mt 4,5-7)
Pycha żywota:
"Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: "Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon". Na to odrzekł mu Jezus: "Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz"." (Mt 4,8-10)
Nie przez przypadek zakonnicy składają śluby: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa.
Noc ciemna.
"Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!" (Mt 7,13-14)
"Zaiste "ciasną bramą" jest owa noc zmysłów, z których się dusza ogołaca i wyzwala, aby w nią wejść, opierając się na wierze niedostępnej dla żadnego zmysłu. Dalej zaś idzie "wąską drogą", czyli przechodzi przez ową drugą noc ducha i szuka Boga jedynie w czystej wierze, będącej środkiem zjednoczenia z Bogiem. Ta droga ciemnej nocy ducha jest tak wąska, ciemna i straszna – co do ciemności i cierpień, nie można jej nawet porównywać z nocą zmysłów – że idzie po niej tylko bardzo niewielu." (Noc ciemna ks. I rozdz. 11).
Ciemna noc zmysłów to noc, w której umierają wszelkie pożądliwości, wszelkie wyobrażenia (Boga, nieba, itp.), wszelkie naturalne skłonności człowieka (przywiązania, nawyki). Jest to noc niezbędna do postępowania na drodze duchowej. Dokonuje się oczyszczenie człowieka ziemskiego aby stał się człowiekiem Bożym. Traci on wtedy grunt pod nogami, traci własne wyobrażenia Boga, nie ma punktu zaczepienia jakim kiedyś były modlitwy, obrazy, różańce. Wszystko to jest dobre, ale ograniczone. Człowiek musi pokonać te ograniczenia, aby po przejściu tej nocy zrozumieć czym w istocie są te rzeczy.
Mnich z zakonu Kartuzów w książce „Ku duchowej dojrzałości” opisuje to tak:
"Teraz mnich jest pokorny i nie ma iluzji. Ziarenka piasku życia, które trzyma w garści, szybko przesypują się między palcami. Oczom trudno dostrzec cokolwiek poza horyzontem własnego człowieczeństwa. Zna już swoją niegodność, ludzką słabość, ludzkie serce. Nie jest pewien, czy naprawdę jeszcze wierzy w to, czego nie widzi. Rytuały i ceremonie niewiele mu mówią: powtarzanie gestów, które nie współbrzmią z wewnętrzną spontanicznością, prowadzi do powstania swoistego wyobcowania jego osobowości. W dobrze zorganizowanych strukturach życia czuje się jak w więzieniu, gdzie wszystko wydaje się bezpłodne i martwe. Spotyka się z braćmi w sposób jedynie zewnętrzny, mimochodem; czuje się samotnie i obco. Oznacza to wszystko, że Bóg właśnie odbiera Izaaka i mnich musi w wolności odstąpić od tego, co wydawało się po ludzku środkiem koniecznym do wypełnienia się obietnicy, nastania Bożego królestwa, odstąpić od tego, co wydawało się już królestwem. (Mnich z zakonu Kartuzów „Ku duchowej dojrzałości”)
Noc ciemną ducha przechodzi niewielu. Jest to noc przerażająca, w której człowiekowi wydaje się, że rozpada się jego istnienie, ponieważ widzi tylko czarną otchłań. Bóg ukrył się tak jakby w ogóle nie istniał lub też dusza czuje się potępiona przez Boga. Jezus wszedł w tę noc w ogrodzie Getsemani i trwał w niej aż do ukrzyżowania i śmierci.
"Od godziny szóstej mrok ogarnął całą ziemię, aż do godziny dziewiątej. Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: "Eli, Eli, lema sabachthani?", to znaczy Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?" (Mt 27,45-46)
Ta noc w istocie jest ukrzyżowaniem duszy. Jest doświadczeniem piekła, którym jest odrzucenie Boże. Święta Faustyna przeżyła taką noc:
"Kiedy dusza zaczęła się pogrążać w rozpaczy, czułam, że zaczynam konać, jednak chwyciłam krzyżyk i zacisnęłam kurczowo w ręku, teraz czuję, że się odłączy ciało od duszy i chociaż pragnęłam pójść do Przełożonych już sił fizycznych nie było, wyrzekłam ostatnie słowa – ufam miłosierdziu Twemu, i zdawało mi się jakobym pobudziła Boga do większego gniewu i zapadłam sama w rozpacz i już tylko od czasu do czasu wyrywa się z duszy jęk bolesny, jęk nieutulony. Dusza w agonii – i zdawało mi się, że już pozostanę w tym stanie, bo o własnej mocy nie wyszłabym z niego. Każde wspomnienie Boga jest morzem nieopisanym cierpień, a jednak jest coś w duszy, co się rwie do Boga, lecz jej się zdaje, że na to tylko, aby więcej cierpiała. Wspomnienie dawnej miłości, jaką Bóg otaczał jest dla niej nowym rodzajem męki. Jego wzrok przenika ją na wskroś i wszystko zostało spalone w duszy od spojrzenia Jego." (Dz 101)
To doświadczenie jest również rodzajem czyśćca na ziemi:
"Oczyszczenie to bowiem jest takie samo, przez które musiałyby przechodzić w otchłani. Stąd też dusza, która przeszła to cierpienie, albo do tego miejsca nie pójdzie, albo zatrzyma się tam bardzo krótko. Większą bowiem ma wartość jedna godzina cierpienia w tym życiu, niż wiele godzin w przyszłym." (Noc ciemna ks. II rozdz. 6).
Droga na górę Karmel i Noc ciemna wydają się opisywać rzeczywistość trudną, związaną z nieopisanym cierpieniem, która jest nie do przejścia dla zwykłego śmiertelnika a przeznaczona dla świętych herosów. W istocie, każdy człowiek jest przy Bogu samą nędzą i słabością. Jednak miłosierdzie Boże ma moc wyrwać go z tego marazmu i poprowadzić tą drogą, drogą niewysłowionej miłości i zjednoczenia z Panem. Miłość tą opisuje św. Jan od Krzyża w dziełach: „Pieśń duchowa” i „Żywy płomień miłości”. Miłość ta jest tak słodka, że dusza nie żałuje cierpień jakie przeszła, ponieważ teraz w jej oczach wszelkie ziemskie pociechy to gnojowisko, wszelkie światowe dążenia to pełzanie robaka. A przecież ona teraz szybuje ponad górami lotem orła w słońcu miłości.
"Pod wieczór będą cię sądzić z miłości. Staraj się miłować Boga, jak On chce być miłowany, zapomnij o sobie samym." (Słowa światła i miłości)

sobota, 20 sierpnia 2011

Nasza wojna

"Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich." (Ef 6,12)
Z kim lub z czym walczymy? Ze sobą? Z innymi ludźmi? Z Bogiem czy z Szatanem? Jeśli przyjmiemy Jezusa za swojego Pana, walka nasza jest walką z ciałem, światem i z szatanem. Celem jest: czystość, ubóstwo i posłuszeństwo. Oczywiście rozumiane właściwie w każdym powołaniu. Czystość zakonnika jest inną czystością niż ojca rodziny, tak samo jest z ubóstwem i posłuszeństwem. Są to jednak podstawowe ogólne cele naszych zmagań z których wypływają cele szczegółowe. Posłuszeństwo chrześcijanina to walka o naukę Kościoła. Ubóstwo, to nie wyzbycie się wszystkich rzeczy, ale ograniczanie się do niezbędnego minimum, aby świat rzeczy nie przesłaniał świata ducha.
Człowiek przez całe swoje życie prowadzi dwie wojny: wewnętrzną – we własnym sercu i zewnętrzną – o serca innych. Serce to właściwy front walki, a to co widzimy w świecie materialnym jest jedynie tego konsekwencją.
Wojna wewnętrzna
"Jeśli jakieś królestwo wewnętrznie jest skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać." (Mk 3,24-25)
Serce, dusza to tereny działania wroga. Każdy mały grzech jest jak przejęcie akcji przez Złego. Jeśli będziemy tak trwać w tych grzeszkach, to przyjdzie dzień, w którym utracimy pakiet kontrolny naszej duszy na rzecz Złego i staniemy się jego niewolnikami. Osoba, która chce zmienić świat na lepsze nie zmieniając siebie żyje iluzją, bo zaczyna od zwalczania skutków a nie przyczyn. Walka wewnętrzna to konsekwencja wpuszczenia Złego do własnej duszy, grzechu pierworodnego.
Wojna zewnętrzna
Wojna o serca innych. Kto wygrywa wojnę wewnętrzną już jest zwycięzcą w tej drugiej. Prawdziwym świadkiem Jezusa jest ten, który wygrał z samym sobą i stał się nowym człowiekiem. Ludzi porywa prawda, autentyczność, zgodność życia z głoszonymi poglądami. Dlatego męczennicy są zasiewem nowych pól Kościoła, które przynoszą najwyższe plony.
Oręż
"Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko. Stańcie więc [do walki] przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość [głoszenia] dobrej nowiny o pokoju. W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże" (Ef 6,13-17)
Pas prawdy, który podtrzymuje zbroje jest niezbędny w walce. Bez niego Boży wojownik się nie ostanie. Bez prawdy, grunt zaczyna się zapadać. Ruchome piaski relatywizmu wciągają dusze, które sięgnąwszy po owoc poznania dobra i zła, chcą decydować co jest dobre a co złe. Te dusze czczą bożki, które im sprzyjają i które są ich orężem. Jest nim bożek nauki, który nie prowadzi do prawdy, ale do potwierdzenia własnych ideologii (np. naukowy ateizm). Jest nim bożek władzy sądowniczej, która już nie ogranicza się do rozstrzygania winy, ale do kreowania moralności (np. prawne przyzwolenie na aborcje). Jest nim bożek nowomowy, którego celem jest zaciemnianie rzeczywistości. (np. dziecko nazywane tkanką płodową). Są to synonimy „prawdy”, która służy własnym interesom.
Pancerz sprawiedliwości chroni duszę przed zatraceniem się we własnych czynach. Bóg jest doskonale sprawiedliwy. Bez tego nie mógłby być miłosierny. Miłosierdzie bez sprawiedliwości to zakłamanie, jest raczej przyzwoleniem na swawolę. Starotestamentowa zasada „oko za oko, ząb za ząb” nie została zniesiona przez Jezusa. "Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić" (Mt 5,17). Trzeba uznać najpierw winę, żeby móc przebaczyć. Trzeba uznać, że zasługujemy na śmierć żeby dostrzec prawdziwą wartość śmierci Jezusa za nas. „Oko za oko” to dla nas wyrok śmierci, który zapłacił Jezus. Orężem Złego jest zasada pseudotolerancji, liberalnie lekkie wyroki za poważne przestępstwa w imię źle pojętego humanizmu. (przykład: wyrok jaki grozi Breivikowi).
Obuwie gotowości głoszenia dobrej nowiny, to obowiązek ucznia Jezusa do szerzenia Królestwa Bożego. "Lecz Piotr i Jan odpowiedzieli: "Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga? Bo my nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli"." (Dz 4,19-20) Orężem Złego jest wmówienie nam, że wiara to prywatna sprawa każdego człowieka i miejsce na nią jest tylko w kościele. To prawo zakazujące tzw. „mowy nienawiści”, którą jest stwierdzenie, że homoseksualizm jest grzechem. Ale ponad prawem ludzkim jest Prawo Boże. My nie możemy przestać głosić nauki Jezusa nawet za cenę więzienia i śmierci, bo przestalibyśmy być Jego uczniami. "Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle." (Mt 10,28)
Tarcza wiary, czyni nas niepokonanym przeciwnikiem. Mocna wiara gasi wszelkie pociski Złego. Wiara to nie naiwne wierzenia w jakieś mity czy legendy, jak chcieliby to przedstawiać wojujący ateiści. Wiara to krok w ciemność, w obietnicę, której fundament jest bardzo silny. Fundamentem jest Jezus, którego istnienia, życia, nauk, pism o Nim nie da się podważyć ani naukowo ani filozoficznie. O prawdziwości świadczą owoce, które trwają już 2000 lat. Orężem Złego jest zrównanie wszelkich religii z bajkami i mitami oraz ośmieszanie ich nazywając zabobonami.
Hełm zbawienia, czyni nas nieustraszonymi. Zbawienie jakie obiecuje nam Jezus jest konsekwencją wykupienia nas z grzechu i śmierci. Zbawienie prowadzi nas najpierw przez śmierć fizyczną, jako jedyną prawdziwą doświadczalnie rzecz na tym świecie (odnośnie przyszłości człowieka). Prawdziwe życie wymaga prawdziwej śmierci. Orężem Złego jest złudzenie własnej nieśmiertelności. Dążenie do bogactw i sławy, których nie zabierzemy ze sobą. Innym orężem jest używanie życia na maksa, tak jakby piekła nie było, bo skoro już się żyje to trzeba wykorzystać okazję. Hełm zbawienia chroni nas przed tymi iluzjami. Przed korzystaniem z życia na zasadzie „róbta co chceta”. Bo jeśli damy przyzwolenie na takie życie, skoro piekła nie ma, to co nas powstrzyma przed najpoważniejszymi czynami: zabójstwem, kradzieżą, gwałtem?
Miecz Ducha, to Słowo Boże. To broń, którą atakujemy Złego. Jest to potężne narzędzie, przed którym nie ostoi się żaden demon, jeśli to Słowo będzie w myślach, na ustach i w sercu. Orężem Złego jest ośmieszenie Pisma Świętego, wyszukiwanie pozornych sprzeczności i niezgodności z nauką. Pismo św. nie jest ani podręcznikiem fizyki, ani historii i należy je odczytywać w duchu epoki, w której było spisywane. Przeciwnicy próbują wyolbrzymić krwawe opisy historyczne wyjmując je z kontekstu, zmienić interpretacje lub wykreślić niewygodne zapisy (np. homoseksualizm jako grzech). A w najprymitywniejszych sposobach drzeć Biblię na oczach innych.
Ktoś powie: „mnie to wszystko nie interesuje, jestem ateistą, uczciwym człowiekiem, żyję sobie spokojnie, zarabiam, płacę podatki i z niczym nie chcę walczyć”. Niech odpowie sobie na pytanie z czego bierze się jego uczciwość? Gdzie jest ta skała, której się trzyma? W przeciwnym wypadku słowo uczciwość zacznie nabierać coraz innych barw w każdym następnym liberalnym pokoleniu. Tylko Bóg daje prawdziwe i stałe zaczepienie od którego możemy budować moralność. Wszystko inne to ruchome piaski. Przerabialiśmy już „dobrodziejstwa” komunizmu, możemy obserwować inne „dobrodziejstwa” liberalizmu zachodniego. Wszystko to przemija jak fale na wodzie, a Kościół wciąż trwa, bo ma prawdziwe oparcie.
"Zaczynacie dzisiaj walkę przeciw wrogom waszym, niech trwoga przed nimi was nie ogarnia! Niech serce wam nie drży! Nie bójcie się, nie lękajcie się! Gdyż z wami wyrusza Pan, Bóg wasz, by walczyć przeciw wrogom waszym i dać wam zwycięstwo" (Pwt 20,3-4)

niedziela, 14 sierpnia 2011

Trzy drogi

Bardzo lubię chodzić po górach. W podążającym w górę człowieku kumulują się siły dążące do czegoś więcej niż zwykła przyjemność. Jest to dążenie do chwilowego i ulotnego spojrzenia w rozległe przestrzenie i następnie powrót w dół. Powrót do codzienności, jest powrotem do starej rzeczywistości ale odmiennej, w której jest miejsce na nieokreśloną wzniosłą przestrzeń różną od utylitaryzmu i racjonalności. Jest w tym jakaś forma ascezy – wysiłku a nawet zagrożenia, której przejście jeszcze bardziej wynosi duszę w rejony niedostępne ludziom jedynie pragmatycznym. Usłyszałem kiedyś w jakimś filmie zdanie: „Logika jest początkiem mądrości, nie jej szczytem.” Wierzę, że szczytem mądrości jest doskonała miłość.
Chodzenie po górach kojarzy się z kroczeniem ku duchowej doskonałości. W dziele św. Jana od Krzyża: „Droga na Górę Karmel” są opisane trzy drogi ku szczytowi z których tylko jedna doprowadza do celu.
Pierwsza droga: „Droga ducha niedoskonałego dóbr ziemskich.” *
Dobra te to: „posiadanie, radość, wiedza, pociecha, odpoczynek.” * Dusza, która doszła do kresu tej ślepej drogi, w końcu musiała przyznać: „Im więcej ich szukałem, tym mniej ich znalazłem.” * Sprowadzając ideę tej drogi do dusz wierzących, szukających Boga, mamy przed oczyma ludzi zafascynowanych całą otoczką zewnętrzną wiary. Można uznać, że ta pierwsza droga jest właściwa pierwszemu etapowi wiary zaczynającego się u małych dzieci. Wszystko ich fascynuje: kościół pełen malowideł, dźwięk organów, kolorowe dewocjonalia, wzniosłe i majestatyczne nabożeństwa. Chcą posiadać jak najwięcej i się tym radować. Często utożsamiają Boga z obrazami, dlatego myślą, że jak je posiądą, to będą bliżej Boga. Nie rozumieją, że wpatrują się jedynie w palec skierowany na Boga a nie na samego Boga. Słuchają muzyki i śpiewów niczym chóru aniołów. Chcą więcej i więcej. Bóg ich pociąga jako coś pięknego, ale skupiają się na rzeczach skończonych, dlatego wcześniej czy później przychodzi kres tej drogi. U dzieci zwykle jest to okres Sakramentu Bierzmowania, zwanego niekiedy „pożegnaniem z Kościołem”. Ci którzy dojrzeją w wierze, często wchodzą na drugą drogę.
Druga droga: „Droga ducha niedoskonałego dóbr niebieskich.” *
Dobra te to: „chwała, radość, wiedza, pociecha, spoczynek.” * Dusza, która doszła do kresu tej ślepej drogi, w końcu musiała przyznać: „Im więcej pragnąłem ich mieć, tym mniej ich dostąpiłem.” * Jak widać, ta droga jest bliźniaczo podobna do pierwsze drogi, z tym że obiektem pożądania są tu zamiast dóbr ziemskich, dobra duchowe a więc: wzniosłe odczucia, wzruszające uniesienia, porywające rekolekcje, konferencje, książki a nawet dary Ducha świętego. Pociągająca niezwykłość tych rzeczy, pożądania cudów, pragnienia przeżyć duchowych są czymś na podobieństwo ziemskich rozrywek. Droga ta jest często właściwa osobom nawróconym w początkowym etapie ich życia duchowego. Jest to etap przejściowy do prawdziwej wiary. Jezus dokonywał cudów i uzdrowień, aby przyciągnąć ludzi do siebie. Wielu poszło za nimi, ale nie po to aby doświadczać wciąż nowych cudów, ale aby służyć prawdzie za cenę cierpień a nawet życia. Kresem tej drogi jest początek ciemnej nocy, w której Bóg się ukrył i nic już nie przynosi pocieszenia. Parafrazując św. Jana od Krzyża: duszy jest odebrany pokarm duchowy, którym jest mleko matczyne, aby mógł zacząć jeść pokarm dla dorosłych. O osobach, które chciałyby się zatrzymać na tym etapie święty pisze:
Dusze te, nie kierując się rozumem lecz przyjemnością, postępują zupełnie jak dzieci. W ciągłej trosce o te pociechy i upodobanie duchowe ustawicznie czytają książki, wybierają różne rozmyślania, byle tylko znaleźć pociechę w rzeczach Bożych. Bóg zaś odmawia im tych uczuć słusznie, sprawiedliwie i z miłości. Gdyby bowiem nie odmawiał im tego, ich łakomstwo duchowe i chciwość wzrastałyby bez końca. Dla takich dusz konieczną jest rzeczą, jak to wykażemy, wejście w ciemną noc, ażeby się mogły oczyścić z tych dziecinnych przywar.” (Noc ciemna, ks. I rozdz. 6).
Dopiero tutaj dusza wchodząc w noc ciemną zaczyna podążać tą właściwą drogą.
Trzecia droga: Ścieżka Góry Karmel ducha doskonałego. *
Dobra ducha doskonałego to: „nic, nic, nic, nic, nic, nic, a także na górze nic” *. Dusza, która doszła do kresu tej drogi dostrzegła: „Sama tylko cześć i chwała Boża przebywa na tej Górze” *.
Dlaczego tak mało osób wśród wierzących podąża trzecią drogą? Wydaje się, że dlatego, że człowiek jest istotą cielesno-duchową i i ta cielesna część trzyma go na uwięzi. Etap nawrócenia się jest łatwiejszy od postępowania na drodze wiary. Przyjmuje się Jezusa za swojego Pana i chce się za nim podążać. Odwrócenie się od grzechów jest wejściem na drogę. A droga ta jest naprawdę trudna. Jest się nowym człowiekiem, który zerwał grube łańcuchy grzechów, ale wciąż trzymają go cieniutkie i niedostrzegalne sznurki upodobań i niedoskonałości, pozornie nie będące niczym złym. One jednak nie pozwalają się wzbić duszy w górę. Podskakuje ona jedynie na małe wysokości myśląc, że rośnie duchowo, a tak naprawdę sznurki ściągają ją w dół. Czym one są? Codzienne nawyki, małe przyjemności, fascynacje, hobby. Cóż w nich złego? Nic. Ale zadaj sobie pytanie: czy oddałbyś je wszystkie bez cienia żalu, gdyby była taka potrzeba? Jeśli nie, to one są twoimi małymi bożkami przysłaniającymi Boga. Bardzo trudno się od tego oderwać. Trzeba by było zamknąć się w pustelni. Myślę jednak, że rozsądnie jest zacząć się ograniczać w rzeczach. Świat rzeczy przysłania nam sporą część rzeczywistości. Drugim krokiem mogłoby być ograniczenie mediów do minimum na tyle aby orientować się w świecie, ale nie utopić się w szumie informacyjno-rozrywkowym. Trzecim krokiem niech będzie jakaś forma ascezy, np. brak kawy w piątki. Należy zacząć od drobnych kroczków, aby nie upaść przed nadmiernym ciężarem. Czwartym krokiem i najważniejszym to: karmić się Słowem Bożym aby czerpać siłę i natchnienie na naszej drodze. To są takie moje przemyślenia. Każdy musiałby sobie sam przetrzeć szlak ku drodze doskonałości. Ważne, żeby się nie przejmować szybkością postępowania ani upadkami, bo najważniejszy jest właściwy kierunek. Sami i tak nie wejdziemy na górę, musimy liczyć na pomoc Bożą. A Bóg widząc nasze wysiłki i dobre chęci ześle nam potrzebne łaski.
* teksty zaczerpnięte z rysunku św. Jana od Krzyża: „Góra Karmel czyli Góra Doskonałości”.

czwartek, 11 sierpnia 2011

Czas drugiej bestii


Jezus przychodzi w prawdzie i wolności.
„Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego polecenia, prawa i nakazy, abyś żył i mnożył się, a Pan, Bóg twój, będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść.” (Pwt 30,15-16)
Istotą wolności nie jest możliwość wybierania między dobrem a złem, ale możność czynienia dobra. Wybór zła jest nadużyciem i wykorzystaniem istoty wolności do jej zniszczenia. Możemy czynić co chcemy. Możemy czynić zło jeśli tego chcemy. Ale co powoduje, że tego właśnie chcemy? Możemy łamać szóste przykazanie, jeśli chcemy. Ale czy naprawdę my tego chcemy? Czy chce tego nasza zmysłowość, która nas trzyma w szachu zniewolenia? Pierwotnym obiektem chcenia każdego człowieka jest szczęście. A diabeł omamia nas milionami obrazów, krzywych zwierciadeł, ślepych uliczek, które trzeba ciągle niszczyć, bowiem prawda jest ukryta głęboko za ostatnim mirażem.
Przeciwnicy Kościoła dali się oszukać kłamstwu diabła. Dla nich wolność to brak ograniczeń (moralnych, etycznych, prawnych itp.). Taka „wolność” jest zniewoleniem. Cóż to za wolność do decydowania o własnym życiu jak będę zniewolony strachem, że kiedyś moje dziecko podda mnie eutanazji? Cóż to za wolność decydowania o własnej płodności i prawie do aborcji, gdy istota ludzka jest pozbawiona wolności życia? Cóż to za wolność jazdy samochodem z nadmierną prędkością, gdy jest się przyczyną zagrożenia dla siebie i innych? Tak naprawdę wolność ma dać nam szczęście i poczucie bezpieczeństwa. A wielu utożsamia ją ze swawolą, która jest zagrożeniem.
„Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu.” (J 18,37)
Piłat pyta się: Cóż to jest prawda? Odpowiedź może być bardzo zwodnicza. Czy wyczerpuje ją definicja: „Prawda to twierdzenie zgodne z rzeczywistością?” A co to jest rzeczywistość? Czy obraz rzeczywistości, którą obserwujemy nie zafałszowuje nasz wzrok lub czy zrozumienie i interpretację rzeczywistości nie zafałszowuje nasz rozum? Diabeł nie próżnuje na tym polu. Wśród zdeklarowanych ateistów panuje pycha rozumu. Pycha, która ignoruje ograniczenie ludzkiego poznania. Pycha, która generuje wielość światów zwanych ideologią. Czy można ufać narzędziom, których działania nie rozumie się do końca? Mam na myśli rozum. Czy można badać rzeczywistość narzędziem, które jest częścią tej rzeczywistości? Czy oko może samo siebie zobaczyć?
„Odpowiedział Bóg Mojżeszowi: "JESTEM, KTÓRY JESTEM".” (Wj 3,14)
Istotą prawdy jest Byt. Jedynym Bytem jest Ten, który Jest. Wszystko inne jest o tyle prawdziwe o ile zostało stworzone. Istota Boga jest poza wszelkim poznaniem.
„Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył.” (J 1,18).
Zasłoną ukrywającą Boga jest wiara. Ona nas prowadzi do miłości i chroni nasze brudne oczy przed nieskończoną siłą promieni Bożej miłości, która wypala to co niedoskonałe. Zasłona wiary może być rozdarta przez doskonałą miłość. Miłość będącą wiecznością. Wtedy zobaczymy Boga.
„Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie!", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie.” (Mt 7,21)
Prawda i wolność muszą iść w parze. Bez wolności prawda umiera, ponieważ tylko prawdziwa wolność daję tą moc aby iść drogą prawdy. Kto nie chce iść tą drogą, ignoruje prawdę, którą poznał, a tym samym jej zaprzecza. Bez prawdy wolność staje się swawolą czyli własną karykaturą a także zniewoleniem, ciągłym lękiem, jawnym lub ukrytym w podświadomości. Lęk jest realny. Z czym lub z kim walczą ateiści, skoro Boga nie ma? Czym jest siła, która pcha ich do tej walki?
Diabeł przychodzi w zniewoleniu i kłamstwie.
„Wtedy rzekł wąż do niewiasty: "Na pewno nie umrzecie!” (Rdz 3,4)
Nieskończona nienawiść diabła popchnęła go do zniszczenia dzieł Boga – Jego stworzeń – ludzi. Nie miał on władzy ich zabić, ale wykorzystał ich wolność i skusił kłamstwem czym popadli w niewolę grzechu. Odtąd ludzkość żyje w zniewoleniu i kłamstwie. Kłamstwo, które zniewolenie nazywa wolnością (np. uleganie pożądliwości ciała) i zniewolenie, które produkuje ideologie na własny użytek i nazywa je prawdą (np. relatywizacja grzechu – in-vitro, aborcja, eutanazja).
„I stanął Smok przed mającą rodzić Niewiastą, ażeby skoro porodzi, pożreć jej dziecię. I porodziła Syna – Mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną. I zostało porwane jej Dziecię do Boga i do Jego tronu.” (Ap 12,4-5)
Bóg nie zostawia swojego stworzenia na pastwę zła i postanawia je odkupić. Jednak pycha diabła nie miała granic. Chciał pokonać Syna Bożego, do którego żadne zło nie ma dostępu. Dlatego przegrał pierwszą bitwę.
„A kiedy ujrzał Smok, że został strącony na ziemię, począł ścigać Niewiastę, która porodziła Mężczyznę. I dano Niewieście dwa skrzydła orła wielkiego, by na pustynię leciała na swoje miejsce, gdzie jest żywiona przez czas i czasy, i połowę czasu, z dala od Węża. A Wąż za Niewiastą wypuścił z gardzieli wodę jak rzekę, żeby ją rzeka uniosła. Lecz ziemia przyszła z pomocą Niewieście i otworzyła ziemia swą gardziel, i pochłonęła rzekę, którą Smok ze swej gardzieli wypuścił.” (Ap 12,13-16)
Diabeł (smok, wąż) po przegranej pierwszej bitwie, uderza w Niewiastę, symbol zarówno Maryi jak i Kościoła jako całości. Bóg jednak chroni Kościół i nie da mu zginąć. Kościół jako całość jest święty i szatan nie ma do niego dostępu. Dlatego przegrywa on drugą bitwę.
„I rozgniewał się Smok na Niewiastę, i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa, z tymi, co strzegą przykazań Boga i mają świadectwo Jezusa.” (Ap 12,17)
Po przegranej drugiej bitwie szatan postanawia osłabić Kościół atakując poszczególnych jego członków. Jest jednak ograniczony czasem. Niewiasta, pod której stopami jest księżyc – symbol przemijania, jest zanurzona w wieczności, Smok natomiast ostatecznie przegra w Dniu Ostatecznym. Do tego czasu postanawia zniszczyć jak najwięcej dusz wykorzystując poddane mu bestie.
Czas pierwszej bestii.
„I ujrzałem Bestię wychodzącą z morza, mającą dziesięć rogów i siedem głów, a na rogach jej dziesięć diademów, a na jej głowach imiona bluźniercze.” (Ap 13,1)
Pierwsza bestia to synonim władzy politycznej wrogiej Bogu (faszyzm, komunizm). Uzurpuje sobie prawa boskie, oczekuje od poddanych służalczości. W przeciwnym razie posługuje się mieczem i więzieniem. Zabija i wtrąca do więzienia, torturuje, stosuje przemoc fizyczną. W cywilizacjach technicznie rozwiniętych pierwsza bestia powoli odchodzi w cień, jednak w wielu krajach słabiej rozwiniętych, metody siły są wciąż na porządku dziennym.
„Jeśli kto do niewoli jest przeznaczony, idzie do niewoli, jeśli kto na zabicie mieczem – musi być mieczem zabity. Tu się okazuje wytrwałość i wiara świętych.” (Ap 13,10)
Przykładem świętych, którzy mieli wytrwałość i wiarę, walczących z pierwszą bestią byli m. in. Maksymilian Kolbe, prymas Stefan Wyszyński, Jerzy Popiełuszko.
Czas drugiej bestii.
„Potem ujrzałem inną Bestię, wychodzącą z ziemi: miała dwa rogi podobne do rogów Baranka, a mówiła jak Smok. I całą władzę pierwszej Bestii przed nią wykonuje, i sprawia, że ziemia i jej mieszkańcy oddają pokłon pierwszej Bestii, której rana śmiertelna została uleczona.” (Ap 13,11-12)
Druga bestia jest synonimem fałszywych proroków. Jest propagandą pierwszej bestii (ideologie lewicowe, liberalne). Nie zabija ani nie więzi, a mimo to jest groźniejsza. Zwodzi, omamia, ogłupia, podszywa się pod dobro (miała dwa rogi podobne do rogów Baranka, a mówiła jak Smok), potrafi czynić znaki, by jej działanie było bardziej przekonywujące. Bestia ta sieje spustoszenie w krajach cywilizacji zachodniej. Dobre owoce nauki i postępu okazują się zgniłymi owocami (aborcja, eutanazja, in-vitro, antykoncepcja, związki homoseksualne itp.). Wszędzie, gdzie te owoce się pojawiają, następuje rozkład moralności, rodziny, tradycji. Wyrazistym przykładem drugiej bestii, która jest na usługach pierwszej to partie lewicowe. Kiedyś za czasów komunizmu więziły i zabijały niepokornych, teraz stosują broń deprawacji pod pozorem nowoczesnego państwa.
„Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia, albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców. Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone. A więc: poznacie ich po ich owocach.” (Mt 7,15-20)
Myli się ten, kto twierdzi, że Kościół jest jedną z wielu ideologii, tworzący prawo i promujący swoje tezy. Kościół nic sam od siebie nie tworzy, jedynie odczytuje zamysł Boga w prawie naturalnym i stara się go przestrzegać chroniąc człowieka.
„I sprawia, że wszyscy: mali i wielcy, bogaci i biedni, wolni i niewolnicy otrzymują znamię na prawą rękę lub na czoło i że nikt nie może kupić ni sprzedać, kto nie ma znamienia – imienia Bestii lub liczby jej imienia.” (Ap 13,16-17)
W starożytności kupcy i rzemieślnicy zrzeszali się w korporacje, którym patronowały pogańskie bóstwa, stąd chrześcijanie nie zapisywali się do nich, pozostając na marginesie życia zawodowego. Kto dzisiaj nosi znamię bestii? Przypatrzmy się politykom, którzy deklarują się jako katolicy, a popierają idee sprzeczne z Kościołem (np. in-vitro). Dla nich bożkiem jest siła poparcia społecznego. Przypatrzmy się instytucjom, w których wyrzuca się pracowników za noszenie symboli religijnych. Dla nich bożkiem jest neutralność światopoglądowa. Zauważmy jak modne jest wśród znanych ludzi obnoszenie się ze swoim agnostycyzmem lub ateizmem. Ich bożkiem jest własna pycha.
„Tu jest [potrzebna] mądrość. Kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy: liczba to bowiem człowieka. A liczba jego: sześćset sześćdziesiąt sześć.” (AP 13,18)
Tylko mądrością można zwyciężyć drugą bestię. Liczna 666 jest synonimem najwyższej niedoskonałości.
„Dwom moim Świadkom dam władzę, a będą prorokować obleczeni w wory, przez tysiąc dwieście sześćdziesiąt dni". Oni są dwoma drzewami oliwnymi i dwoma świecznikami, co stoją przed Panem ziemi. A jeśli kto chce ich skrzywdzić, ogień wychodzi z ich ust i pożera ich wrogów. Jeśliby zechciał ktokolwiek ich skrzywdzić, w ten sposób musi być zabity.” (Ap 11,3-5)
W osobach Świadków naszych czasów widzę dwóch papieży. Jan Paweł II – Świadek walki o wolność z pierwszą bestią – komunizmem. Był On pociechą i podporą naszego narodu. Ostatecznie zwyciężył bestię i dał nam wolność. Przyjęliśmy wolność ale nie prawdę. Brak prawdy zniewolił nas poprzez drugą bestię. Teraz jest czas drugiej bestii. Drugi Świadek – Benedykt XVI walczy o prawdę. Daje nam całą mądrość Kościoła. Wystarczy ją poznać i iść drogą Jezusa. To tak niewiele, a zarazem przewrót w życiu.
"Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!"(Mt 7,13-14)
(Artykuł na podstawie tekstu Danuty Piekarz: "Zwycięzcy dzięki krwi Baranka"-Głos Karmelu Nr 2(32)/2010)

niedziela, 7 sierpnia 2011

Techniki kłamstwa

1. Obraz rzeczywistości – prawda o sobie.
Jeśli rzeczywistość nie odpowiada mojej ideologii – tym gorzej dla rzeczywistości” Taka filozofia życia pozwala żyć w pewnym komforcie psychicznym – do czasu. Osoba uzależniona często jest ostatnią osobą, która zauważy u siebie uzależnienie. Wiadomo, że to mechanizm obronny szacunku do siebie. Tak jest za każdym razem: zbrodniarze przerzucają winę na ofiary, cynicy twierdzą, że świat już taki jest, gwałciciele obwiniają kobiety o uwiedzenie, złodzieje usprawiedliwiają się, że muszą z czegoś żyć. Generalnie człowiek przystawia światu własną miarę. Ktoś kto kłamie i oszukuje, będzie twierdził, że wszyscy tak robią i byłby frajerem jakby przestał to robić. Tak się dzieje, ponieważ istota ludzka jest z natury dobra, mimo że zraniona złem – grzechem pierworodnym. Dlatego wszelkie zło, którego się dopuszcza kompensuje dorabiając ideologię słuszności. Osoby jako tako przyzwoite także nie są wolne od złudzeń. Wierzący, który rozważa rachunek sumienia, uświadamia sobie własne upadki: tu coś złego powiedziałem na kogoś, tutaj nakrzyczałem na drugiego, a tutaj wypiłem za dużo alkoholu. Idzie do spowiedzi, oględnie przedstawia swoje winy i uspokojony dostaje rozgrzeszenie. A ilu z nich zagląda głębiej w siebie – do korzenia prawdy? Niewielu, bo odsłonić prawdę, to zajrzeń w czerń własnej nicości. To stanąć przed lustrem i powiedzieć sobie: jestem obłudnikiem, znerwicowanym egoistą, alkoholikiem itp. To uświadomić sobie, że nie zasługuję na odpuszczenie win, a tym samym, że rozgrzeszenie jest całkowicie darmowym darem od Boga. Samousprawiedliwianie się czy przedstawianie się w korzystnym świetle jest bronieniem własnej pychy i oddala od prawdy.
2. Świadome kłamstwo – public relations.
Maska – to idealny mechanizm funkcjonowania w społeczeństwie. Jesteś tym kim chcesz być postrzegany w zależności od otoczenia. Doskonałą formę maski jesteśmy w stanie wykreować w Internecie. Tam już możemy być zupełnie kimś innym niż w realu. Zauważyłem np., że jest prawie regułą pojawianie się na portalach katolickich – ateistów robiących wrażenie diabelsko inteligentnych, oczytanych a jednocześnie ironicznych, cynicznych i wywyższających się, traktujących wierzących z lekceważeniem jako ciemniaków. Maska mówi jednak coś o osobie, która je zakłada. Jest dopełnieniem jego braków. Stanowi pewną protezę idealnej rzeczywistości o jakiej marzymy. Różne maski służą do obracania się w różnych okolicznościach. W pracy chcemy być zawsze pewni siebie, na imprezie – towarzyscy, we wspólnocie – święci, itd. Gorzej jeśli ktoś zaczyna traktować maskę jak rzeczywistość a tak się dzieje, gdy się ją ciągle zakłada i nosi.
3. Ja kontra inni – dowartościowanie przez porównywanie.
"Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego." (Mt 21,31)
Mówienie o innych jest chodzeniem po drucie kolczastym nad przepaścią. Nawet jeśli jakimś cudem nie spadniesz w przepaść pychy, wyższości i oskarżycielstwa, to poranisz siebie i innych. Dostałem kiedyś nauczkę, gdy wydawało mi się, że zwalczyłem w sobie grzech oceniania innych. Zawsze denerwowało mnie, gdy ktoś wychodzi z kościoła niemalże równocześnie z końcem Mszy, gdy jeszcze słychać echo słów błogosławieństwa a czasem nawet wcześniej. W końcu, gdy widziałem tych samych ludzi, którzy co tydzień śpieszą się z wyjściem jakby ich ktoś gonił, skomentowałem negatywnie to postępowanie. Okazało się później, że spieszą się na autobus. A więc bardziej poświęcają się ode mnie, gdyż ja mam rzut beretem do kościoła, a oni muszą korzystać z transportu. I tak zwykle bywa. Porównywanie jest cechą diabelską, prowadzi do osądu, oskarżenia i ocenienia. Niemożliwe jest rozeznanie po pozorach, bo nie wiemy co siedzi w sercu człowieka. Co możemy powiedzieć o bandycie skazanym na więzienie, który może w sercu się nawrócił? Życzymy mu, żeby szedł do piekła, a on może właśnie odbiera łaskę od Pana. A co powiedzieć o kobiecie z różańcem w ręku rozglądającej się po świątyni i rejestrującej kogo nie ma? Myślimy - pobożna kobieta, a ona może właśnie szykuje temat do rozpowiadania o innych. Nic nie możemy powiedzieć o nich, bo nie widzimy ich serc a jeśli mówimy to kłamiemy.
4. Sumienie – głos Boga, wołanie o prawdę i sprawiedliwość – jest żywym ogniem, który bez łaski Bożej musi być ugaszony, ogłupiony, okłamany, zniekształcony, zasypany ideologiami, samousprawiedliwieniami, bo inaczej spaliłby psychikę, człowiek popadłby w samodestrukcję poniżenia, depresji, a w najlepszym wypadku poczucia niskiej wartości. Tylko łaska Boża może podtrzymać człowieka odkrywającego brutalną prawdę o sobie jako nic nie wartym nędzniku, ponieważ jego otchłań nędzy jest pochłonięta jeszcze większa otchłanią - miłością Boga do swojego umiłowanego dziecka Bożego. Święci, którzy oskarżają się jako najwięksi grzesznicy i nędzarzy, nie są wcale większymi grzesznikami od zwykłych zjadaczy chleba. Są grzesznikami, którzy poznali prawdę o sobie i o Bogu. „Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał” (1Kor 4,7). Prawda rozszarpała na strzępy ich Ego, ale jednocześnie otrzymali balsam na rany w postaci nieskończonej miłości Stworzyciela do nich - takich jakimi są.
5. Szatan – ojciec kłamstwa.
"Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa." (J 8,44)
Co robi szatan w dzisiejszych czasach? Zagłusza sumienie szumem informacyjnym bijącym z mediów, odwraca uwagę nowymi zabawkami i formami rozrywki absorbując coraz bardziej zmysły, obniża subtelnie standardy moralne, kłamstwo ciągle powtarzane zmienia w prawdę. Może ludzie, którzy za tym stoją nie są świadomi złej roboty, ale gdy nie jest się ukierunkowanym na Boga, służy się złu czy się jest tego świadomym czy nie. Nie ma nic pośredniego. Kłamstwo, żeby było skuteczne, musi być ubrane w szatę prawdy, aby się kamuflować. W ciemności trudno odróżnić dobro od zła. Nawet zmysł wzroku o tym przekonuje. W poniższym obrazku pole z literką A jest takiego samego koloru jak pole z literką B. Co oszukuje nasz wzrok? Cień! Dopiero w Bożym świetle wychodzi ciemność duszy.
6. Totalna prawda
"... poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli." (J 8,32)
Życie totalną prawdą jest bardzo trudne, niemalże niemożliwe. Prawda jest brutalna, bezlitosna, stawia człowieka na pozycji ogołocenia z dumy, samozadowolenia i z wszelkiego złudzenia własnej wartości, zadaje gwałt własnemu Ego, zabija poprawność w kontaktach z ludźmi, powoduje cierpienie. Życie w prawdzie jest zbyt wysoką ceną. Kto więc może żyć totalną prawdą? Wydaje się, że tylko ktoś kto otrzymał łaskę od Pana – Boży gwałtownik nieliczący się z niczym i nikim, poświęcający siebie w imię prawdy. Przypomina mi się tu św. Ojciec Pio. Zbliżanie się do niego, a zwłaszcza do spowiedzi było niebezpieczne, bo można było być zranionym prawdą. Doświadczył tego Giovanni di Prato – komunista i antyklerykał, któremu wydawało się, że się nawrócił a w rzeczywistości był bardzo daleki od tego. Został bezkompromisowo wyrzucony z konfesjonału przez o. Pio. Powtarzało się to kilka razy, ale dzięki temu Giovanni naprawdę się nawrócił. Jestem przeciwny wszelkiego rodzaju technikom psychoterapeutycznym. Uważam, że są mało skuteczne i tylko uśmierzają ból zamiast leczyć jego przyczyny. Nie twierdzę, że są zupełnie pozbawione sensu, ale przypominają pasażera taksówki, który chce szybko jechać ale nie wie po co. Ojcu zmarłego dziecka nie pomoże psycholog, jeśli on sam nie odnajdzie sensu życia. Jak to się ma do kłamstwa? Życie wydaje się być komnatą, w której człowiek jest osaczony licznymi zasłonami - kłamstwami. Każda zerwana zasłona ukazuje nową, bardziej subtelną, przez którą prześwituje coraz więcej światła. Zerwanie zasłony sprawia ból, bo odkrywa słabość i nicość człowieka, ale i prowadzi do Boga. Zasłony nie mogą być zerwane wszystkie naraz, bo inaczej człowiek byłby oślepiony doskonałością i miłością Boga. Wszelkie terapie proponują zamianę starych zasłon na nowe, które na jakiś czas nas uśpią. Jest to odsuwanie bólu w czasie i nawarstwianie go niż leczenie. A i tak, chociażby nie wiem jak się kamuflować, to ostatecznie zostaną zerwane wszystkie zasłony w dniu śmierci. A wtedy w najlepszym przypadku doznamy cierpienia czyśćca. A w najgorszym tego: http://www.youtube.com/watch?v=J47EyUcPkmM
Cierpienie jest nieuniknione. Do nas należy wybór czy chcemy cierpieć z Jezusem czy bez Niego – w rozpaczy.
"Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie". (Mt 11,28-30)