piątek, 31 sierpnia 2012

Stać się nowym człowiekiem

Kilkuletnie dziecko – osierocone, bezdomne, głodne i obdarte – szuka na śmietniku resztek zbutwiałej żywności. Nie pamięta skąd jest i co ma ze sobą zrobić. Błąka się bez celu po ulicach miasta. W końcu idzie do opustoszałej kamienicy, aby przetrwać kolejną noc. Sytuacja ta trwa już kilka miesięcy. Przychodzi w końcu dzień, który wszystko zmienia. Zjawia się syn przedwojennych właścicieli kamienicy, który właśnie odzyskał utraconą własność i pragnie ją odnowić. W budynku znajduje to bezdomne dziecko i wzruszony tym widokiem, wraz ze swoją żoną, postanawia zaopiekować się nim i zaadoptować je. Od tej chwili dziecko ma udział we wszystkich dobrach swej nowej rodziny, ale przede wszystkim ma kogoś, kto go wreszcie pokochał. Nie musi już same tułać się po świecie.


Chrzest jest taką duchową adopcją. Mamy nowego Ojca, który wyrwał nas ze śmierci duchowej i nędzy moralnej. Odtąd naszym dziedzictwem jest Królestwo Niebieskie, które otrzymamy w spadku po naszej śmierci (inaczej jak w życiu doczesnym, w którym dziedzictwo dostajemy po śmierci rodziców). Najważniejsze jest jednak to, że naszym Ojcem jest Bóg – Stworzyciel, w mocy którego jest świat. Nie jesteśmy już sierotami.

W swojej miłości Ojciec, daje nam wolność, abyśmy w tej wolności uwielbili Jego ofiarę w Jezusie, ale również mogli wybierać drogę, którą chcemy pójść. Wolność ta przewiduje również pójście śladami syna marnotrawnego (Łk 15, 11-32). Chrzest w tej wolności możemy niestety odrzucić. Powiedzieć Jezusowi, że nie chcemy Jego ofiary – męki, śmierci i zmartwychwstania – i wolimy żyć na starym śmietniku, bezdomni (chociaż mieszkający w willach), obdarci moralnie (chociaż w garniturach), zanurzeni w śmierci (chociaż leczący się w prywatnych klinikach), osieroceni (chociaż wielbiący licznych bożków), głodni miłości (chociaż syci mięsem).

Mimo to apostaci nie są w stanie wymazać chrztu, nie mają takiej mocy, chociażby przyszli z wyrokiem sądowym nakazującym fizyczne wykreślenie ich nazwiska z księgi chrzcielnej, to nadal będą w mocy chrztu, która czeka na ich nawrócenie i powtórne przyjęcie woli Bożej. Oczekiwanie to kończy się jednak w chwili śmierci, kiedy uprawomocni się ich decyzja odrzucenia dziecięctwa Bożego na wieki.

Czy człowiek jest tak bezrozumny, że wybiera śmierć zamiast życia? A czym jest życie w Duchu Św.? To nasza zgoda na pójście za Jezusem. Dlatego zamykając nasze serce przed Duchem Św., stajemy się nędzą taką jaką jesteśmy sami z siebie - bezwolną materią, która czeka na nowego właściciela. A nowy właściciel przyjdzie wcześniej czy później i przyprowadzi ze sobą 7 duchów złośliwszych niż on sam (Łk 24, 11-26).

Pomyśl:
1. W jaki sposób przyjmuję nowe życie w Chrystusie zrodzone poprzez sakrament Chrztu Świętego?

Zastanów się czy jest to dla ciebie pusty symbol, okazja do cyknięcia kilku zdjęć do albumu rodzinnego, impreza rodzinna? Jeśli tak to wiedz:
„Nie dostępuje jednak zbawienia, choćby był wcielony do Kościoła, ten, kto nie trwając w miłości, pozostaje wprawdzie w łonie Kościoła «ciałem», ale nie «sercem» (Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 14).
Jeśli jednak w chrzcie umarłeś z Jezusem dla grzechu, jesteś na dobrej drodze.

2. Czy pozwalam na to, by Duch Święty kształtował we mnie obraz Chrystusa?

Gdy przyjąłeś chrzest i jesteś gotów pójść za Jezusem, to od tej chwili, czeka cię długa droga wzrastania. „Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat (J 16,33)”. Duch Święty zamieszka u ciebie i w złym dniu cię wspomoże.

3. Czy godzę się na umieranie dla grzechu, by narodzić się dla Boga?

Albo żyjesz dla grzechu i umarłeś w duchu, albo umarłeś dla grzechu i żyjesz dla Boga.
„Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie. (Mt 6, 24)”

„Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładąc przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo (Pwt 30,19)”.

(tekst inspirowany książką: Życie z Ducha Świętego jest lepsze - o. Bogdan Kocańda OFMConv - rozdział 2)

wtorek, 14 sierpnia 2012

Życie z Ducha Świętego jest lepsze

„I rzekł Zasiadający na tronie: "Oto czynię wszystko nowe". (Ap 21,5)” 

„Świat jest nieprzyjacielem mniej trudnym do zwyciężenia. Szatan jest bardzo trudny do rozpoznania, ciało zaś jest najbardziej uparte ze wszystkich: jego ataki trwają tak długo, jak długo żyje stary człowiek.” (Przestrogi - św. Jan od Krzyża) 

„Czy żyję wg ciała czy wg Ducha?” 

Od chwili przyjścia na ten świat, człowiek uczy się – świadomie lub nie – tracić wszystko po kolei. Jako dziecko powoli zaczyna rozumieć, że świat nie kręci się tylko wokół niego, że musi nieraz dzielić się tym co ma z rodzeństwem. Dorastający młody człowiek żegna się z beztroskim życiem na łonie rodziny, które zapewniało mu byt materialny. W małżeństwie uczy się poświęcać cenny czas, który kiedyś tracił na swoje hobby. Później straty są coraz dotkliwsze, traci po kolei: dzieci, które zaczynają żyć własnym życiem i zakładają własne rodziny, traci własne zdrowie, rodziców, którzy umierają, wreszcie małżonka i własne życie. 

Ale czy tak naprawdę to wszystko kiedykolwiek posiadał na własność? 

Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał (1Kor 4,7) 

Życie z ciała domaga się brać na własność co tylko się da: zdrowie, urodę, siły, podziw, prestiż, rzeczy, władzę, sławę, pieniądze, przyjemności itd. Czym więcej bierze, tym bardziej rozpala w sobie żar pożądania. A to co już ma, traktuje jakby mu się to od zawsze należało. 

„Jezus mu odpowiedział: "Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!" Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. (Mt 19,21-22)” 

Życie z Ducha, to gotowość na utratę wszystkiego, to życie w wolności od iluzji posiadania tego co nas otacza i osacza a co i tak stracimy wcześniej czy później. Popatrz na swoje posiadłości, i powiedz sobie: czy jestem gotowy to oddać z własnej woli aby pójść za Jezusem, czy będę z żalem patrzył jak inni mi to wyrywają (złodzieje, mole, rdza, choroba, śmierć). 

Życie z Ducha jest lepsze, bo Duch to łagodny powiew wolności. Wolności od kurczowego trzymania się tych dóbr, które przykleiły się do nas jak smoła, które wrosły korzeniami w naszą świadomość tak, że nawet nie umiemy już sobie wyobrazić życia bez nich. A przede wszystkim wolność od lęku przed utratą począwszy od dziecięcej zabawki a skończywszy na własnym doczesnym życiu. 

Czy moje serce zostało już wyzwolone od duchowego wygodnictwa? 

Pragniesz żyć w Duchu? Porzuciłeś własne bogactwa? Muszę cię zasmucić, bo wszedłeś w drugi etap walki, bardziej subtelny i dużo trudniejszy. Zszedłeś z drogi ducha błędnego, a wszedłeś na drogę ducha niedoskonałego. Tak jak w poprzedniej drodze toczyłeś walkę z ciałem i światem, tak teraz musisz się zmierzyć z samym szatanem. Ta droga to iluzja posiadania dóbr niebieskich. Szatan uderza tu najbardziej w pychę. Gdy widzisz siebie postępującego duchowo, pochłaniającego kolejne książki, rekolekcje, ceniącego sobie chwile wzruszeń i pociech duchowych a innych widzisz jako małych, przyziemnych zjadaczy chleba goniących za pieniądzem to wchodzisz na orbitę pychy. Bóg jednak zabierze ci to łakomstwo duchowe i wprowadzi cię na twardą drogę pustyni, w noc ciemną, gdzie będziesz płakał z bólu utraty tych wszystkich słodkości. 

Co dla mnie oznacza wzrastanie na paschalnej drodze życia? 

„Jezus mu odpowiedział: "Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego". (Łk 9,62): 

Chciałbym wzrastać oddając siebie Jezusowi i bliźnim. Nie myślałbym już o wzrastaniu, bo żył bym życiem Jezusa. Ale tak się nie dzieje. Chcę kroczyć drogą doskonałości i wciąż oglądam się za siebie. Czy dużo już uszedłem? Kto mnie dogania? Jak zniszczyć to odniesienie do ego aby pozyskać Jezusa? Wiem jak to zrobić, ale nie mam siły. Czekam wciąż na pomoc Ducha Świętego. 

Jezus uczynił wszystko nowe. Dopóki żyjemy, możemy podnosić się z upadków i zaczynać od nowa. Życie w Duchu to jak nieustanna transfuzja zdrowej krwi, która odradza nas z zepsutego życia ciała do lepszego życia.

(tekst inspirowany książką: Życie z Ducha Świętego jest lepsze - o. Bogdan Kocańda OFMConv)