niedziela, 27 maja 2012

O poszukiwaniu Boga



Na wakacyjnej wycieczce zwiedzający wchodzą do średniowiecznego kościoła. „Jaki piękny” - wzdychają zafascynowani i rozglądają się z podziwem dookoła. Architekt musiał być geniuszem – mówi jeden z nich. Jaki architekt? - odpowiada ateista. Architekt nie istnieje, to kwestia dobrej zaprawy i cegieł oraz sprawnych rąk murarza. A kto wymyślił całą tą budowlę? - oponuje wierzący? Do rozmowy wtrąca się agnostyk: Ja tam nie wiem. Obejrzałem całą świątynię od wewnątrz i na zewnątrz i nie widzę w niej śladów architekta, ale też nie widzę jasnych dowodów na nieistnienie architekta. Mówię wam że, nie istnieje! - upiera się ateista. Budynek przebadano od piwnic po wieże – same cegły, kamienie i blacha. Wierzący na to: A ja czuję, że to był geniusz, tak tu pięknie.

Jak rozumował św. Tomasz z Akwinu: „jeśli każda rzecz ma swą przyczynę, istnieje pierwsza przyczyna sprawcza – Bóg”, tak przeciwnicy tej teorii odpowiadają pytaniem: a jaka jest przyczyna istnienia Boga? I w ten sposób można by mnożyć kolejne przyczyny w nieskończoność. Jednak problem tego kontrargumentu wynika z niezrozumienia znaczenia słowa PIERWSZA PRZYCZYNA. Pierwsza to jest pierwsza. Dlaczego do nas ludzi nie przemawia argument o pierwszej przyczynie, która nie ma swojej przyczyny? Świat fizyczny nie zna czegoś tak abstrakcyjnego, bo wszystko ma swoją przyczynę.

Ograniczmy nasz świat do stołu bilardowego. Toczy się pierwsza bila i uderza w drugą, druga w trzecią itd. Dla nas pierwszą przyczyną jest pierwsza bila. Słusznie ktoś pyta: „a co jest przyczyną pierwszej bili? Nikt nie umie odpowiedzieć, znaczy się – nie ma pierwszej przyczyny. Jednak pierwsza przyczyna w rozumieniu św. Tomasza jest inna od wszystkich, nie tylko dlatego, że jest nazwana pierwszą. Pierwsza przyczyna nie jest częścią tego świata. Nie jest bilą na stole bilardowym. Niemożliwym więc jest ją znaleźć narzędziami z tego świata. Pierwszą przyczyną ruchu bili jest ruch ręki gracza. Używa do tego kija bilardowego, który może być analogią Wielkiego Wybuchu, przynajmniej na dzisiejszym etapie naszej wiedzy o świecie.

Ktoś powie: Skoro nie mamy narzędzi do stwierdzenia obecności innego świata a konkretnie Boga, to idea Boga nie jest potrzebna. Jednak trzymając się analogii stołu bilardowego, bile, jeśli miałyby świadomość, doszły by do wniosku, że żadna z nich, nie jest przyczyną ich własnego ruchu, który jest faktem. A z faktami się nie dyskutuje. Okazuje się na końcu, że istnieje narzędzie, ale nie fizyczne, tylko rozumowe – logika.

Logika jest jednak ograniczona, nie poznamy nią całej natury Boga, jedynie fakt, że stworzył On racjonalny świat a więc jest w Nim coś z racjonalności. Nie trafiają do mnie argumenty „logiczne” w stylu: „Jeśli Bóg jest wszechpotężny, to dlaczego nie może stworzyć kamienia, którego nie potrafiłby podnieść?” I tym sposobem, próbujemy znaną nam logikę przenieść w obszary niedostępne tej logice – w Naturę wyższą. Twierdzę, że stworzenie nigdy nie zrozumie istoty Stwórcy, bo jest od Niego niższe. Logika tu nie pomoże. Podobnie jak odkurzacz (jeśli miałby świadomość) nie zrozumie swojego projektanta, bo jeśliby zrozumiał, to ograniczyłby jego świat tylko do czynności odkurzania. Myślałby, że projektant odkurzaczy jest doskonałym sprzątaczem świata i na tym koniec. Ale nigdy by nie zrozumiał, że projektant to istota, która też śpi, je, ogląda tv itd. Narzędzie logiki świadomego odkurzacza nie pomogłoby w zrozumieniu istoty projektanta.

Gdzieś w zapadłych wiekach Średniowiecza toczy się bitwa między wojskami dwóch królestw. Wśród walczących rycerzy jest filozof, który odrzuca od siebie miecz, siada na ziemi i wszystko staje mu się obojętne. Widzi to król i wzywa go do podjęcia walki, bo w przeciwnym razie zginie za dezercję. Filozof odpowiada: Po co mam walczyć, czyż Bóg nie zna zakończenia bitwy? Jeśli jest wszechpotężny, to zna wynik, a my jesteśmy pionkami w grze i cokolwiek byśmy zrobili, wynik bitwy jest już przesądzony. Jak pogodzić świadomość wiedzy Boga o naszej przyszłości z naszą wolną wolą kreującą tą przyszłość? To jest właśnie jedna z tych logicznych pułapek istot żyjących w czasie próbujących przełożyć logikę czasu na świat bez czasu. Nie mniej możemy zbliżyć się do tej zawiłości poprzez pewną niedoskonałą analogię. Załóżmy, że opisywana bitwa jest częścią książki pisanej przez powieściopisarza, który jest analogią Boga. Autor napisał książkę i zna jej koniec. Bohaterowie żyją swoim życiem nie znając końca. Porównanie z książką zakłada faktycznie, że bohaterowie są pionkami i ich życie jest raz na zawsze określone. Załóżmy jednak, że bohaterowie ci mają jakąś świadomość i wolną wolę. Ich wybory wpływają na autora, który uwzględnia ich wolę i zmienia treść książki. Nadal jednak widzi całe ich życie i zakończenie książki. Każdy ich wybór weryfikuje rzeczywistość ich końca, w której jest jednak zwycięstwo bitwy i wojny. Bóg widzi koniec ludzkości i koniec pojedynczych ludzi. Uwzględnia wybór ludzi, którzy mają wpływ na swój koniec i ograniczony wpływ na koniec ludzkości. Ograniczony, bo wpływający na jakość a nie na sam fakt realizacji zamysłu Boga. Nasz wybór może nawrócić więcej dusz lub spowodować zatracenie tych dusz, ale nie zmieni generalnego finału zbawienia ludzkości jakie nam przygotował Bóg. A co jeśliby wszyscy rycerze rzucili miecz i przegrywając bitwę pokrzyżowali zmysł autora o szczęśliwym końcu książki? Czy możemy pokrzyżować zamysł Boga? Tak by było, gdyby Bóg nie miał wpływu na ludzi. A przecież działa przez proroków i Kościół. Jeśli prawdziwe jest zdanie: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28,20)” to znaczy, że Bóg nie dopuści do przegrania „wojny” bez względu na to ile ludzi rzuci miecz.

wtorek, 15 maja 2012

Bóg jest dobry

"Szymonie, Szymonie, oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę". (Łk 22,31) Często słyszy się zarzut pod adresem Boga o zło w świecie i zarzut braku ingerencji aby to zło ukrócić. Dlaczego istnieje zło? Choroby niewinnych dzieci, obozy koncentracyjne, cierpienia psychiczne i fizyczne niewinnych, śmierć chrześcijan i nie tylko? I wiele innego rodzaju zła? Gdzie jest Bóg, gdy zabijają niewinnych? Czy Bóg jest rzeczywiście dobry skoro świat, który stworzył trawi zło? Odpowiedź jest prosta: Bóg jest nieskończenie dobry, bo stworzył nas dobrych ale i wolnych. Bóg jest nieskończenie dobry, bo nie zostawił nas samych po wyborze zła, nawet szatana nie unicestwił jako swego stworzenia, chociaż jako duch, szatan w 100% wiedział co wybrał i nie ma już dla niego odwrotu. Istnienie piekła to nie forma kary wymyślona przez Boga, tylko stan duszy odrzucającej na zawsze Boga. Istnienie wiecznego piekła jest dowodem na rzeczywiście wolną wolę człowieka a nie grę w stwarzanie dusz, która zawsze się dobrze kończy. Dobroć Boga przejawia się w pełnej zgodzie na wolność człowieka a więc również na zło i odwrócenie się od swego Stwórcy. Wolą Bożą jest samo dobro, życie, zdrowie, radość, miłość, itd. Dopustem Bożym jest cierpienie, choroba, męczeństwo, ciemności duchowe itd. Czym jest dopust Boży? Jest trudną drogą zamiany zła w dobro z poszanowaniem woli stworzenia. Zło wynika z woli człowieka a dopust Boży próbuje to zło zamienić w dobro. Największym przykładem dopustu Bożego jest męczeńska śmierć Jezusa na krzyżu. Nie była ona wolą Bożą. Bóg Ojciec nie jest sadystą jak antyklerykałowie mówią. Bóg Ojciec jest doskonałą miłością, który razem ze swoim Synem Jezusem uczestniczy w odkupieniu człowieka. Wiemy troszkę o cierpieniu Jezusa (mniej niż więcej). Ale nie wiemy o cierpieniu Boga Ojca widzącego męczeńską śmierć swego Syna Jednorodzonego. Możemy sobie tylko wyobrazić potężne duchowe cierpienie na wzór ojca ziemskiego widzącego swoje dziecko cierpiące. Może się wydawać niesprawiedliwe cierpienie niewinnych. Ale co my możemy wiedzieć o sprawiedliwości Boga? Możemy sobie tylko wyobrazić, że jeśli by Bóg zaczął domagać się sprawiedliwości już tu na ziemi i zaczął ingerować w życie niewinnych i cierpiących ludzi  oraz czyniących zło, to wolność człowieka zostałaby unicestwiona przez poskromienie zła sprawców i dobra cierpiących czy niosących pomoc. Cały potencjał człowieka (zły i dobry) nie zostałby zrealizowany i człowiek byłby kukiełką w ręku Boga. Dobry nie otrzymałby swojej nagrody w niebie za swoje życie, a zły nie miałby okazji się nawrócić i przejść ognia czyśćca i na zawsze zostałby wewnętrznie zbuntowany (ale nie mogący tego buntu wyrazić) przeciw Bogu. Sprawiedliwość Boża zrealizuje się w pełni w przyszłym życiu. Kto wie co Bóg przygotował niewinnie cierpiącym? Nikt nie wie. Tylko ateista może oskarżać Boga o niesprawiedliwość, bo jego ocena działań Boga kończy się w tym życiu. I jeszcze jedno. Zło i dobro w życiu ludzkości nie są jakąś filozoficzną dywagacją, są to moce kształtujące ludzkość jako jedną rodzinę w której uczynki jednych wpływają na drugich jak w naczyniach połączonych. Dobro rozlewa się na wszystkich dobrych i złych. Zło dotyka nie tylko zło czyniących ale i niewinnych. Tak więc obie siły przekraczają granicę ludzkiej logiki sprawiedliwości. I co jest najpiękniejsze. Dla Boga nie jesteśmy pionkiem w grze między dobrem i złem ani kółkiem w maszynerii. Świadczy o tym fakt, że Bóg na skutek naszych modlitw nieraz zmienia swoje plany. Tak więc czyni nas współodpowiedzialnymi za swój plan zbawienia. Szatan domaga się aby nas przesiać. Chce odebrać swoją nagrodę - dusze upadłe, które jeszcze mogą mu się wymknąć. Nie domagajmy się natychmiastowej sprawiedliwości Bożej na grzesznikach, bo o to chodzi Złemu. Cierpliwość Boża jest ratunkiem dla dusz.