wtorek, 10 września 2013

Gorliwość w wierze a Miłosierdzie Boże

Zastanawiałem się niedawno nad pewnym porównaniem postaw ludzi wierzących. Kwestia dotyczyła grzeszności człowieka. Pierwsza postawa to: gorliwe trzymanie się wszelkich przepisów i praw kościelnych. Druga postawa to zdanie się na Miłosierdzie Boże.

Na pierwszy rzut oka sprawa wydaje się dosyć prosta i banalna: postawa faryzejska kontra pokorne zwrócenie się grzesznika ku miłosiernemu Bogu. Jednak postawy te mają różne odcienie i czym dłużej o tym rozmyślałem, tym bardziej odchodziłem od pierwszego wrażenia.

Postawa gorliwego chrześcijanina może mieć dwie postacie: Pierwsza to skrajny faryzeizm, który zmusza do ścisłego zachowywania wszelkich nawet najdrobniejszych i mało istotnych przepisów oraz dzielenia włosa na czworo przy interpretacji spornych kwestii. Pojawiają się tu zagrożenia: skrupulanckie sumienie ale i skłonność do osądzania tych, którzy są mniej gorliwi. Największym jednak zagrożeniem jest pycha, która traktuje przepisy jako drogę do doskonałości człowieka i chęć bycia lepszym od innych. Upadek w grzech jest przyjmowany jako osobista tragedia. Człowiek obwinia siebie a szatan podsyca oskarżenia i wpędza w rozpacz. Przykładem takiej postawy był Judasz. Całkiem inną postacią przestrzegania przepisów i nauki Kościoła jest gorliwość płynąca z bojaźni Bożej tj. troska o to, aby nie obrazić Boga grzechem (nie lęk przed Bogiem). Pismo św. napomina: "zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem" (Flp 2,12). Przepisy są tu raczej drogą do zbawienia niż celem samym w sobie. Sumienie nie zawsze daje prawdziwą odpowiedź, gdyż jest kształtowane przez wiele czynników czasem sprzecznych z Ewangelią i najczęściej jest po prostu subiektywne. Dlatego nauka Kościoła jest tu drogowskazem dla sumienia, a przepisy konkretnymi wskazówkami w drodze, aby nie zbłądzić. Upadek w grzech jest powodem do smutku, bólu i żalu, ale nigdy rozpaczy. Rozpacz jest bowiem zwątpieniem w miłosierdzie Boże. Nigdy nie popadnie w rozpacz grzesznik, który wie, że Jezus umarł za niego i wybaczy mu, jeśli ten okaże skruchę. Przykładem takiej postawy jest św. Piotr Apostoł. Często przeciw chrześcijanom jest podnoszony zarzut, że mogą sobie grzeszyć ile chcą, bo w każdej chwili mogą przystąpić do spowiedzi. Jeśli ktoś wie czym jest sakrament pojednania i jaka jest w tej materii nauka Kościoła, ten ma świadomość, że spowiedź człowieka z takim nastawieniem jest nieważna. Jednym z warunków ważności sakramentu pojednania jest postanowienie poprawy. Nawet jeśli człowiek popada wciąż w te same grzechy, to Bóg widzi jego serce i wie, czy chce on się poprawić, czy też traktuje spowiedź jako „reset sumienia”. Co więcej: zuchwałe grzeszenie w świadomości i nadziei Miłosierdzia Bożego jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu. Ponadto pozostaje jeszcze odpokutowanie za grzechy, które są odpuszczone. A więc nie jest to takie proste jak się wydaje czyli wyznanie grzechów i „happy end”.

Postawa, w której człowiek zdaje się na dobroć i Miłosierdzie Boże, jest o tyle bliska chrześcijaństwu o ile stara się on kierować zasadami ewangelicznymi i słucha Kościoła. Gdy ktoś żyje sobie świadomością, że jest bezgrzeszny, bo nikogo nie zabił ani nie okradł, to ma sumienie tzw. szerokie, które przyjmuje każde wytłumaczenie grzechu jako pretekst, aby się nie nawrócić. Miłosierdzie Boże jest dla największych grzeszników o ile zwracają się do Boga z sercem pełnym skruchy, a nie samozadowolenia z siebie i pewności, że przecież dobry Bóg nikogo by nie posłał do piekła. Piekło nie jest miejscem, stworzonym i przygotowanym przez Boga dla ukarania grzeszników, tylko stanem bez Boga, który grzesznik sam wybiera. Jest konsekwencją wolnej woli jaką ma człowiek.

Prawda leży w sercu człowieka. Jest ona ukryta przed ludzkim okiem i o wiele bardziej złożona od ludzkich osądów. Dlatego Kościół pozostawia ostateczny sąd nad człowiekiem Bogu.