środa, 27 lipca 2011

Stopnie doskonałości

Stopnie doskonałości św. Jana od Krzyża - refleksje
1. Nie popełnić grzechu za nic w świecie ani nie popełnić świadomie żadnego grzechu powszedniego lub niedoskonałości.
2. Starać się zawsze chodzić w obecności Boga, rzeczywistej lub wyobrażeniowej albo jednoczącej, stosownie do czynności, które się spełnia.
3. Nie czynić ani nie mówić nic ważnego, czego by nie uczynił lub nie powiedział Chrystus, gdyby się znalazł w mojej sytuacji i gdyby posiadał wiek i zdrowie, które ja posiadam.
4. Szukaj w każdej rzeczy większej chwaty i czci Boga.
5. Dla żadnego zajęcia nie opuszczać modlitwy myślnej, ona bowiem jest podporą duszy.
6. Nie opuszczać z powodu zajęć rachunku sumienia, a za każde uchybienie zadać sobie jakąś pokutę.
7. Żałować bardzo za każde zmarnowanie czasu, i dlatego że spędza się go nie kochając Boga.
8. We wszystkich rzeczach, wzniosłych czy niskich, miej Boga za cel, inaczej bowiem nie będziesz wzrastał w doskonałości i zasłudze.
9. Nie zaniedbuj się w modlitwie, a kiedy poczujesz trudności i oschłość, dla tego samego trwaj na niej, ponieważ Bóg niekiedy chce zobaczyć to, co jest w twej duszy, a czego się nie widzi w czasie pomyślności i słodyczy.
10. W niebie i na ziemi wybierać zawsze to, co niższe, a miejsce i zajęcie ostatnie.
11. Nigdy nie mieszaj się do tego, co nie zostało ci polecone, i nie upieraj się przy twoim zdaniu, chociażby było słuszne. A i w tym, co zostało polecone - jeśli to powiedziano (jak to mówią) mimochodem - nie przykładaj do tego ręki. Niektórzy oszukują się w tym, myśląc, że są obowiązani do czynienia tego, co wcale ich nie obowiązuje, gdyby się tylko temu lepiej przyjrzeli.
12. Na sprawy obce, dobre czy złe, zupełnie nie zwracaj uwagi, bo oprócz tego, że stanowi to okazję do grzechu, jest także przyczyną roztargnienia i osłabienia ducha.
13. Spowiadaj się zawsze z uznaniem własnej nędzy, jasno i szczerze.
14. Chociażby sprawy twojego stanu i obowiązki sprawiały ci trudności i przykrości, nie zaniedbuj się w nich z tego powodu, ponieważ nie będzie tak stale, a Bóg, który doświadcza duszę, dołączając trud do nakazu (por. Ps 93, 20 wg Wulgaty), tą właśnie drogą daje jej powoli odczuć dobro i pożytek.
15. Bądź zawsze o tym przekonany, że wszystko, co ci się przydarza, korzystne czy przeciwne, pochodzi od Boga, abyś się w pierwszym nie pysznił, a w drugim nie zniechęcał.
16. Pamiętaj o tym, żeś wstąpił po to, abyś był świętym; dlatego nie pozwalaj królować w twej duszy żadnej rzeczy, która by nie prowadziła do świętości.
17. Staraj się sprawić przyjemność raczej innym niż samemu sobie, w ten sposób nie będziesz czuł zazdrości ani przywiązania do bliźniego. To oczywiście rozumie się tylko o tym, co jest zgodne z doskonałością, ponieważ Bóg gniewa się bardzo na tych, którzy nad Niego przekładają podobanie się ludziom.
Pewnego dnia siadłem sobie w ławce w pewnym kościele i wyciągnąłem tekst „Stopnie doskonałości” św. Jana od Krzyża. Zacząłem czytać i zagłębiać się w świat świętości jakiego w praktyce nie znałem. Wyobraźnia zaczęła podsuwać mi obrazy życia duszy kroczącej tą drogą. Jakoś łatwiej było mi wyobrazić sobie mnicha z zakonu kontemplacyjnego niż osobę świecką. Jednocześnie moje sumienie odezwało się mocnym głosem, który wyrzucił mi moje słabości. Coś nieodpartego pociągało mnie w tą stronę i jednocześnie coś niskiego, zmysłowego nie puszczało mnie. Siedziałem tak pomiędzy dwoma siłami i zastanawiałem się: Jak wyglądałoby moje życie, gdybym z całej woli poszedł tą drogą. Nieodpartą myślą było również coś co pochodziło chyba od złego: Co straciłbym wchodząc na tą drogę?
Punkt pierwszy z tej listy wydaje się być oczywisty, a jednak ja i wielu ludzi jakoś nie potrafimy wytrwać w świętości. Wiadome jest, że człowiek jest istotą grzeszną, ale przecież jest wiele grzechów wypływających z braku radykalizmu w dążeniu do świętości. Jest to jakaś letniość człowieka, który co miesiąc idzie do konfesjonału z tymi samymi lub podobnymi grzechami. Może gdyby musiał czekać rok lub iść pieszo 20 km do kapłana, to by się bardziej postarał. Czytałem kiedyś zapiski jakiegoś misjonarza, który dotarł w odległe krainy Syberii i spotkał tam babcię, która czekała w nadziei 40 lat na spowiedź i na przyjęcie Najświętszego Sakramentu. To jest wiara! Żyjąc tyle czasu bez Jezusa i bez możliwości oczyszczenia, popełnienie grzechu ciężkiego wydaje się nieznośnym ciężarem.
Punkt drugi z tej listy wydaje się trudniejszy od pierwszego, jednak jest on niezbędny, aby wytrwać w świętości. Pewna osoba powiedziała mi kiedyś, że najszybszą drogą do świętości jest świadomość, że Bóg nieustannie cię obserwuje i za każdy czyn natychmiast osądza. Dla większości z nas taka świadomość może paraliżować i sprawiać wrażenie, że mamy nad sobą „miecz Damoklesa”. Jednak Bóg jest miłością. To sprawia, że nasz lęk przed sądem przemienia się w bojaźń i troskę o to, żeby nie obrazić kochającej Osoby. Jak można cały czas trwać w obecności Bożej? Na początku jest to trudne. Pomocą może być modlitwa imienia Jezusa polegająca na nieustannym powtarzaniu imienia Zbawiciela: „Panie Jezu, Synu Boga żywego, zmiłuj się nade mną grzesznikiem!”, albo innej sentencji np.: „Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu. Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu”. Po pewnym czasie ta modlitwa staje się częścią modlącego.
Punkt drugi prowadzi nas bezpośrednio do trzeciego, ponieważ żyjąc obecnością Boga, duszy nie pociąga już cała otoczka zmysłowa. Niezbędny do tego jest też pewien wysiłek ogołocenia się z rzeczy niepotrzebnych: ze świata rzeczy, upodobań, wyobrażeń itp.
Punkt czwarty wiedzie nas do odkrycia prawdy w rzeczach, aby móc wielbić za nie Boga. Są one częścią świata w którym żyjemy i nigdy do końca nie wyzwolimy się od nich. Prawda to istota i sens istnienia rzeczy. Oddać chwałę Bogu można przykładowo za zegarek, dzięki któremu znamy godzinę. Prawda tego przedmiotu zawiera się w odmierzaniu czasu. Dlatego pewnym zakłamaniem jest kupowanie coraz droższych i efektowniejszych urządzeń, które nic nie wnoszą poza lękiem przed ich utratą lub zniszczeniem. Dusza wolna, to ta która cieszy się z przedmiotu bez względu na jego wartość i nie smuci się z jego utraty. Wszystko bowiem co posiada nie jest jej i kiedyś i tak wszystko utraci.
Piąty punkt jest trudny w praktyce przynajmniej dla mnie. Raz, że pochłonięty jakimś zajęciem, trudno mi jest się oderwać od tego aby wejść w modlitwę, a dwa, że modlitwa myślna wymaga pewnej uwagi i otwartości na Osobę Boga, skupienia się na Jego obecności i na rozmowie z Nim nie takiej jak z gotowych modlitewników. Wyobraź sobie, że za chwilę odwiedzi Cię ważna osobistość, przykładowo prezydent Polski. Chcąc go należycie ugościć postarasz się o odpowiedni wygląd siebie i mieszkania. Będziesz się z szacunkiem odnosił, ponieważ będziesz w obecności głowy państwa. A co robi często modlący się? Ziewa, rozgląda się, niecierpliwi, ... a przecież rozmawia ze Stworzycielem.
W punkcie szóstym polecam ignacjański rachunek sumienia, który zawiera się w schemacie: a) dziękczynienie, b) prośba o światło, c) przegląd wydarzeń, d) skrucha i wdzięczność, e) postanowienie podjęcia woli Bożej. Ważną częścią ćwiczeń ignacjańskich jest badanie własnego sumienia. Pokuta zadana sobie w moim rozumieniu łączy się jakoś z postem i ascezą. Natura ludzka wzbrania się przed tym. Jest to trudne. Co innego pokuta zadana przez spowiednika. Pomocny tu mógłby być kierownik duchowy.
Punkt siódmy prowadzi nas przez ogołocenie duszy z zajmowania się rzeczami niepotrzebnymi, niesłużącymi Bogu. Nie znaczy to, że nie wskazany jest odpoczynek czy jakaś forma rozrywki. One też mają na celu lepszą służbę Bogu. Ważny jest umiar. Odpoczynek jest częścią życia tak jak spanie i jedzenie. Zadaj sobie pytanie czy spędzając czas kochasz Boga? Jeśli odpoczywasz po dobrze wypełnionej pracy, sumienie nie wyrzuci ci tego, ale jeśli oglądasz głupi serial jeden po drugim, lub bezsensowne strony internetowe, to niekoniecznie służy to Bogu. I nie chodzi tu o rzeczy grzeszne tylko bezwartościowe, które jednak często prowadzą ku grzechowi.
Punkt ósmy: mieć Boga za cel. Tak sobie myślę, że będąc chrześcijaninem, muszę mieć Boga za cel, każda rzecz musi do Niego prowadzić i tylko do Niego. Nie jest to radykalizm, jest to konsekwencja wiary w Boga. Albo wierzę, albo udaję, że wierzę i odbębniam niedzielną Mszę, biorę ślub dla pięknej otoczki, chrzczę dziecko z tradycji. Jeśli odpowiem sobie, że Bóg jest realny, prawdziwy – to wiąże się to z kopernikańskim przewrotem w moim życiu. Bóg już nie jest częścią mojego życia obok rodziny, pracy i domu, to moje życie jest przyporządkowane Bogu.
Dziewięć: Trudności w modlitwie - to test na wytrwałość. Często na adoracji Najświętszego Sakramentu przychodzi znużenie i nic nie pomaga, nawet świadomość, że wpatruję się w Boga. Trwanie w tym stanie wydaje się bez sensu. Czuje się, że Bóg sobie poszedł, a czasem, że w ogóle Go nie ma. Nieustanne rozproszenia wewnętrzne i zewnętrzne, znużenie ciała, niewygodna ławka, odgłosy z ulicy - to są zmysły – niższa część nas, która walczy o swoje. Dla Boga nie liczą się odczucia, tylko wola wytrwania. Zawsze przychodzi pustynia. Bez niej nie byłoby wzrostu. Pewnego razu podczas modlitwy wpadła mucha. W cichej kaplicy spowodowała nieznośne brzęczenie i dekoncentrację. Czym dłużej to trwało, tym większą wywoływało irytację. Przyszła mi myśl, że mucha to symbol obecności zła. Ta myśl doprowadziła mnie do postanowienia wytrwania w modlitwie za wszelką cenę. Innym razem, gdy wróciłem bardzo późno do domu i padałem z nóg, myślałem tylko o łóżku. Czekała na mnie jeszcze wieczorna modlitwa. Chwilę się zawahałem, ale gdy jednak odmówiłem modlitwę siłą woli, zasypiając i ziewając, poczułem wielki pokój w sercu. Było to doświadczenie jakiego wcześniej nie odczuwałem. Zasypiałem wielbiąc Pana.
Dziesięć: Uniżenie i pokora nie są same w sobie jakąś świętością ani miernikiem świętości. Za fałszywą pokorą czai się pycha. Często słyszy się, gdy ktoś dziękuje – odpowiedź: „nie ma za co”. To jest pycha. Coś co w oczach drugiego jest warte wdzięczności – dla ciebie jest nic nie warte. Albo ktoś specjalnie się uniża na oczach innych, aby być przez nich wywyższony. Prawdziwa pokora nie potrzebuje wsparcia. Wypływa sama z bycia autentycznym. Prawdziwie jesteśmy w porównaniu z Bogiem nędznymi istotami i grzesznikami. Święci, którzy czują się wielkimi grzesznikami nie uniżają się bardziej od zwykłych śmiertelników, oni po prostu poznali bardziej Boga, na tyle, że nie czują się godni przyznawać sobie jakichkolwiek zasług czy zdolności. Trwają w uniżeniu dziękując za łaskę i dary, które są darami samego Boga. „Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał” (1Kor 4,7).
Punkt jedenasty wiąże się jakoś z siódmym. Wtrącanie się w sprawy obce i upieranie się przy swoim zdaniu prowadzą donikąd i są stratą czasu. Przyjmuje to często pozór chęci pomocy a kryje się za tym pycha własnej wyższości. Zauważ, że często pomoc oferują sami z siebie ci, którzy czują się mądrzejsi. Wizja długu wdzięczności dla nich jest pokusą nie do opanowania.
Punkt dwunasty jest zmorą naszych czasów, chociaż pewnie i wszystkich czasów. Skądś wzięło się powiedzenie, że „ciekawość to pierwszy stopień do piekła”. Jest coś w naturze ludzkiej, co ciągnie go do spraw innych osób. Są ludzie, którzy nie żyją własnym życiem, ale innych. Pół biedy jeśli jest to życie fikcyjnych bohaterów telenowel, ale gorzej gdy uczestniczymy w plotkach i pomówieniach. Tak sobie myślę, że jest to szatańska cecha porównywania się do innych. W oczach Boga jesteśmy jedyni i niepowtarzalni, a w świecie jesteśmy numerkiem na liście rankingowej. Jeśli chcesz brać udział w wyścigu szczurów to pnij się na wyższe pozycje, a jeśli chcesz być nikim dla świata, ale nie zatracić duszy, to odpuść sobie.
Trzynaście: Spowiedź to sakrament, który jest konsekwencją odkupienia grzechów przez Jezusa. Wiedz, że sam Pan Jezus odpuszcza ci grzechy ustami kapłana. Trudno czasem w to uwierzyć, zwłaszcza, gdy w konfesjonale ksiądz odstawia tzw. fuszerkę, ale wiedz, że twoja szczerość i intencja w sercu jest widoczna dla Boga i skuteczność sakramentu pokuty nie zależy od świętości spowiadającego. Spowiedź to oskarżanie się a nie usprawiedliwianie czy wybielanie. Jest to trudne dla natury ludzkiej, ale konieczne.
Czternaście: Przyjęcie trudności i przykrości jest miłe Panu, nawet jeśli przydarzają się w niesprawiedliwości wg ludzkiego osądu. Ile przecierpiała św. Faustyna Kowalska?: „+ W pewnej chwili, kiedy byłam z siostrą N. w kuchni i trochę się na mnie pogniewała i za pokutę kazała mi usiąść na stole, a sama pracowała bardzo, sprzątała i szorowała, a ja siedziałam na stole. Siostry przychodziły i dziwiły się, że siedzę na stole, każda co chciała, to powiedziała. Jedna, że jestem próżniak, inna – że co to za dziwak. Byłam wtedy postulantką. Inne mówiły – co to będzie za siostra? Jednak zejść nie mogłam, bo ta siostra nakazała mi pod posłuszeństwem, żeby siedzieć, aż mi powie kiedy mam zejść. Naprawdę, ile ja wtedy zrobiłam aktów zaparcia, to jeden tylko Bóg wie. Myślałam, że spłonę ze wstydu. Bóg nieraz sam tak dopuszczał dla mojego wewnętrznego wyrobienia, ale nagrodził mi Pan wielka pociechą za to upokorzenie. W czasie benedykcji ujrzałam Go w wielkiej piękności, Jezus spojrzał się łaskawie na mnie i rzekł: córko Moja, nie lękaj się cierpień, Ja jestem z tobą.” (Dz 151).
Piętnaście: Może ciężko w to uwierzyć, ale wszystko co się nam przydarza, dzieje się dla dobra naszej duszy. Mi też w to ciężko uwierzyć. Ile razy buntowałem się gdy mi coś nie wychodziło, albo chodziłem dumny, gdy miałem osiągnięcia. A wszystko to jak fale, które przypływają i odpływają. Głębia duszy jest jak głębia morza, tam zawsze jest spokój, gdy na powierzchni świeci słońce lub przechodzi sztorm. To miejsce przebywania Boga, gdzie inni nie mają wstępu. Wystarczy nauczyć się tam przebywać, a pokój duszy spłynie na całego człowieka.
Punkt szesnasty jest pokrewny z ósmym. Mając na celu Boga mamy za cel bycie świętym. Jakże trudno wyrzucić z życia rzeczy, które temu nie służą. Wszystko wydaje się atrakcyjne, woła aby to użyć, bo żyje się tylko raz itd. Tak naprawdę, jeśli ktoś zanurzył się w kontemplacji Boga, pozna, że wszystko co było kiedyś atrakcyjne mieni się teraz jak śmieci, które odciągają od Boga. A jeśli tego nie doświadczyłeś, to zrób eksperyment i przez tydzień wejdź na pustynię zmysłów (najlepszy do tego jest jakiś dom rekolekcyjny w odległej parafii) i żyj tylko dla Boga. Co masz do stracenia? To tylko tydzień. Podejmiesz próbę?
Siedemnaście: „Jeśliby ktoś mówił: "Miłuję Boga", a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi.” (1J 4,20)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz