środa, 16 listopada 2011

Twierdza Wewnętrzna - Mieszkanie Pierwsze

„Bądźcie więc świętymi, bo Ja jestem święty!” (Kpł 11,45).
Jak wypełnić to wezwanie Boże? Nie powiem wam jak, bo sam jestem jeszcze daleko w drodze. Mogę jedynie wskazać kierunek w którym idą święci. Chociaż każdy idzie inną drogą, to święta Teresa wyodrębniła wspólne elementy stopni duchowego rozwoju, które są wchodzeniem do wnętrza twierdzy duszy.
„W domu Ojca mego jest mieszkań wiele.” (J 14,3)
„Zważmy teraz, że twierdza ta ma wiele różnych mieszkań, jedne na górze, drugie na dole, jedne po bokach, drugie we wnętrzu gmachu, a w samym pośrodku tych mieszkań jest jedno najważniejsze, w którym zachodzą najbardziej tajemne rzeczy pomiędzy Bogiem a duszą.” (Twierdza. Mieszkanie I. Rozdz. 1 Wers. 3)
Święta Teresa przyrównuje duszę ludzką do zamku czy też twierdzy, w której jest wiele różnych mieszkań. Twierdza ta jest niedostępna dla duszy pogrążonej w życiu zmysłowym, żyjącej w świecie i zatopionej w przyjemnościach, zniewoleniach i grzechach. Droga duszy wiedzie od zewnętrznych murów poprzez siedem mieszkań. Człowiek postępując w doskonałości przechodzi z mieszkania niższego do mieszkań wyższych aż dociera do mieszkania siódmego gdzie mieszka Bóg i gdzie następuje mistyczne zjednoczenie między duszą a Bogiem.
Dusza ludzka stworzona jest na obraz i podobieństwo Boga. Jest tak piękna, że św. Teresa porównuje ją do zamku z diamentu. Ubolewa nad tym, że tak mało jest osób, które chciałyby poznać skarby duszy i Tego, który w niej mieszka - Boga. Konsekwencją grzechu pierworodnego jest grzeszność człowieka a w najgorszym wypadku upadek w grzech śmiertelny. Wtedy światło duszy, które biegnie od centrum, gdzie przebywa Bóg zostaje całkowicie zasłonięte. Jest to stan, w którym następuje zerwanie łączności ze Stworzycielem i żadne dobre uczynki nie mają zasługi dla życia wiecznego, bo nie mają źródła w Bogu. Dusza przebywa w mroku i swoją duchową brzydotą upodabnia się do szatana.
„Bramą więc, którą się wchodzi do tej twierdzy jest, o ile ja rzecz rozumiem, modlitwa i rozważanie.” (T.I.1.7)
Poza murami twierdzy duszy żyje człowiek cielesny, który nie zważa na to gdzie jest źródło jego bytu i nie szuka go. Żyje pośród gadzin, które są powodem jego grzechów. To złe skłonności, nałogi, żądze itp. Nie ma pojęcia jakie skarby i szczęście na niego czekają wewnątrz. Jest zaślepiony. Modlitwa powoli otwiera mu oczy na świat duchowy i pozwala zrozumieć, że bez niej nigdy nie znalazłby bramy.
„Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!” (Mt 7,13-14)
Ludzie, którzy chodzą do kościoła z przyzwyczajenia są duchowo na zewnątrz twierdzy, są ślepcami, którzy nie zdają sobie sprawy w czym tak naprawdę uczestniczą. Przychodzą co tydzień pod bramę ale jej nie widzą.
„Pierwsze mieszkanie oznacza przejście duszy ze stanu grzechu do życia łaski i pierwsze uświadomienie sobie o stanie nadprzyrodzonym. Modlitwa w tym mieszkaniu jest jeszcze niedoskonała. Dusza zaczyna wprawdzie rozmyślać, ale nie słyszy głosu Boga, ponieważ namiętności tłumią głosy wewnętrzne. Jest to wzdychanie duszy do Boga, by odwrócił od niej zło. Modlitwa tego rodzaju nie wpływa na postęp duchowy, ale chroni duszę od grzechu, co już jest rzeczą doniosłą. (Wstęp do Twierdzy)”
Do tego mieszkania wchodzą dusze zaprzątnięte światem, które jednak mają dobre pragnienia, które modlą się od czasu do czasu i zastanawiają się nad sobą chociaż pobieżnie. Są pełne roztargnień i myśli o sprawach świata, do których są bardzo przywiązane.
„Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje.” (Mt 6,21).
„Tak więc wchodzą do pierwszego mieszkania z najniższych, ale tyle razem z nimi wciska się gadzin, że nie są jeszcze zdolne rozpatrzyć się w piękności gmachu, ani w nim odpocząć. Zawsze jednak dobrze, że przynajmniej weszły.” (T.I.1.8)
Dużo łatwiej jest zerwać z grzechem ciężkim, zerwać grube łańcuchy zniewolenia, nawrócić się do Boga, ogłosić Jezusa Chrystusa Panem swojego życia, przejść przez bramę, niż potem kroczyć wąską drogą, codziennie walczyć z mniej spektakularnymi, drobnymi zniewoleniami, których są setki. Te cienkie i niewidoczne nitki zniewoleń, których tak trudno się pozbyć to nawyki, drobne przyjemności, przyzwyczajenia, przywiązania do rzeczy i osób. Cóż z tego, że wszedłeś do pierwszego mieszkania, jeśli nie widzisz swojego stanu duszy, tych wszystkich marności, pożądliwości, które zatrzymają cię w tym mieszkaniu?
„Bo wszystko jedno, czy ptak będzie uwiązany tylko cienką nitką czy grubą, bo jedna i druga go krępuje; dopóki nie zerwie jednej czy drugiej, nie będzie mógł wzlecieć swobodny. Wprawdzie cieńszą nić łatwiej jest zerwać, lecz choćby było łatwo, dopóki jej nie zerwie, nie wzleci. Tak jest i z duszą lgnącą do jakiejś rzeczy; choćby nawet była bardzo zasobna w cnotę, nie dojdzie jednak do swobody zjednoczenia z Bogiem.” (Droga na Górę Karmel 11.4 - Św. Jan od Krzyża)
„Tu jednak dusze jeszcze nasiąkłe są światem, zanurzone w uciechach jego, zmarniałe przywiązaniem do honorów i roszczeń jego, skutkiem czego lennicy duszy, to jest zmysły i władze przyrodzone, które Bóg jej dał, aby ją strzegły i broniły, nie mają dostatecznej siły odpornej i tak dusza, choć pragnęłaby nie obrażać Boga, choć i dobre uczynki spełnia, łatwo przecież ulega przemocy nieprzyjaciela.” (T.I.2.12)
„Musi więc koniecznie każdy, kto chce dostać się do mieszkania drugiego, starać się, według stanu swego, oswobodzić się od trosk i zajęć niepotrzebnych. Jest to warunek tak nieodzowny, że kto nie przyłoży się mocno do tej pracy, ten według mojego przekonania, nie dojdzie do mieszkania głównego; nawet trudno, by i w tym pierwszym ostał się bezpiecznie” (T.I.2.14)
Diabeł zastawia różne zasadzki. Jeśli widzi, że osoba odcina się od świata i pokus i chce podążać drogą doskonałości, podsuwa jej wtedy taką gorliwość, że wbrew swojemu przełożonemu lub kierownikowi będzie się umartwiać na ciele, tak że straci zdrowie i będzie niezdolna do pełnienia obowiązków. Może również tak dążyć do doskonałości, że każde jej uchybienie będzie wprawiało ją w rozpacz. A z drugiej strony chcąc się upewnić własnej doskonałości będzie obserwować inne dusze i dostrzegać w nich uchybienia. W każdym razie nadmierna gorliwość i dążenie do doskonałości ma często swe źródło w pysze. Lekarstwem jest tu posłuszeństwo i pokora. Strzeżmy się jednak w tym miejscu fałszywej pokory, którą diabeł zwiódł wiele dusz, chcących się uniżyć.
„Gdy ciągle pogrążamy się w samym tylko rozważaniu ziemskiej nędzy naszej, strumienie z nas płynące, uczynki nasze, mówię, nigdy nie będą wolne od mętów i mułu różnych strachów, małoduszności i tchórzostwa: a czy kto patrzy lub nie patrzy na mnie? a czy idąc tą drogą, nie pobłądzę? a czy nie będzie to pychą i zuchwałą śmiałością porywać się na takie przedsięwzięcie? a czy to wypada, by taka nędzna jak ja grzesznica sięgała do rzeczy tak wysokiej, jaką jest modlitwa bogomyślna? czy nie będą mię poczytywali za lepszą niż jestem, gdybym chciała iść drogą inną niż wszyscy? czyż przesada i skrajność wszelka, choćby w rzeczach dobrych, nie jest rzeczą zgubną? a czy wspinając się wysoko ja, taka grzesznica, nie narażę siebie na tym głębszy upadek? a może i ustanę w drodze i duszom dobrym dam z siebie zgorszenie? skądże mnie nędznej chcieć wyróżniać się w czymkolwiek?” (T.I.2.10)
Na tym etapie życia duszy gdy przebywa ona w pierwszym mieszkaniu najbezpieczniej jest uciekać się w modlitwę, poznawać Boga i siebie. Jeśli będziemy żyć w uległości, pokorze i prawdzie, wtedy szatan nas nie zwiedzie i będziemy mogli postępować w głąb twierdzy.
„A jeśli możemy iść drogą równą i bezpieczną, po cóż mamy pragnąć skrzydeł i unosić się w powietrze? - raczej o to się starajmy, byśmy na tej drodze jak najdalej postąpiły. Ale to zdaniem moim rzecz pewna, że nigdy nie dojdziemy do poznania samych siebie, jeśli nie staramy się poznać Boga; zapatrując się na wielkość Jego, poznamy niskość naszą; czystość Jego nieskończona ukaże nam zmazy nasze; patrząc na pokorę Jego, ujrzymy, jak nam daleko do tego, byśmy były pokornymi”. (T.I.2.9)
„...podnośmy oczy nasze na Chrystusa, najwyższe dobro nasze i na świętych Jego, a tam nauczymy się prawdziwej pokory i uszlachetni się, jak mówiłam, umysł nasz i serce, a poznanie siebie nie będzie już małoduszne i trwożliwe. To więc pierwsze mieszkanie, chociaż jest tylko wstępem do dalszych, wielkie ma w sobie bogactwa i wartość i skoro tylko dusza otrząśnie się z tych gadzin, które tu za nią przypełzły, może postąpić ku dalszym mieszkaniom. Straszne są jednak te groźby i podstępy, jakich diabeł używa dla przeszkodzenia duszom, aby nie doszły do poznania samych siebie i do zrozumienia dróg swoich.” (T.I.2.11)
„Potrzeba więc, aby kto widzi siebie w tym stanie, jak najczęściej uciekał się w modlitwie do łaskawości boskiej, polecał siebie orędownictwu błogosławionej Matki Zbawiciela i Świętych Jego, aby oni walczyli za niego, bo właśni słudzy jego, tj. zmysły i władze przyrodzone, nie mają siły do obrony.” (T.I.2.12)
cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz